Wtorek przyniósł nagły zwrot w kampanii przygotowań do wyborów prezydenckich. Nagły, ale nie niespodziewany, bo wszak o tym, że w sprawie wyborów dojdzie do wykręcania sobie rąk, pisałem w tym miejscu w ubiegłym tygodniu.
Przeczytaj: Michał Szułdrzyński: Wyborcze wykręcanie sobie rąk
Niemniej zaskoczeniem jest fakt, że termin wyborów został zakwestionowany przez senatorów opozycji. W Sejmie przeciw nowym przepisom dotyczącym organizacji tegorocznych wyborów głosowała Koalicja Obywatelska. PSL i Lewica wstrzymały się od głosu, dając pomysłom PiS pewien kredyt zaufania. Paradoksalnie jednak pomysł na wprowadzenie kilkumiesięcznego vacatio legis nowych przepisów do końca kadencji Andrzeja Dudy zgłosili właśnie senatorowie Lewicy i PSL.
Powód? Wątpliwości konstytucyjne dotyczące legalności wyborów w czerwcu. Innymi słowy: część senatorów uważa, że nie można przeprowadzić nowych wyborów wyłącznie na mocy uchwały PKW (nieopublikowanej zresztą dotąd przez rząd), która stwierdziła, że z powodu nieodbycia się wyborów 10 maja marszałek Sejmu powinien rozpisać nowe.
Dowiedz się więcej: Senat rozgrywa wybory. PiS zarzuca łamanie ustaleń