Artur Bartkiewicz: Strącanie rosyjskich pocisków nad Ukrainą. Dlaczego jeszcze tego nie robimy?

Po dwóch i pół roku wojny Rosji z Ukrainą Zachód powinien zrozumieć, że jeśli chodzi o czerwone linie, to Kreml jest tu mocny głównie w słowach.

Aktualizacja: 10.07.2024 06:31 Publikacja: 09.07.2024 12:18

Akcja ratunkowa na gruzach szpitala Ochmadyt w Kijowie

Akcja ratunkowa na gruzach szpitala Ochmadyt w Kijowie

Foto: REUTERS/Gleb Garanich

Kilka dni po rozpoczęciu przez Rosję pełnowymiarowej agresji przeciw Ukrainie Władimir Putin oświadczył, że Rosja podnosi gotowość bojową sił odstraszania strategicznego, czyli rosyjskiej triady nuklearnej (lądowych, morskich i powietrznych środków przenoszenia broni atomowej), dlatego że – jak wyjaśniał później rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow – nie spodobały mu się agresywne wypowiedzi ówczesnej szefowej MSZ Wielkiej Brytanii Liz Truss. I co się potem stało? Nic.

Rosja jak szaleniec w naszym domu, czyli nieustanne straszenie końcem świata

Nic nie stało się też po kolejnych filipikach Dmitrija Miedwiediewa, byłego prezydenta Rosji, który straszył Zachód III wojną światową, „płonącą ziemią” i „topiącym się asfaltem”. Rosja regularnie sięgała po atomowy straszak, by powstrzymać Zachód przed przekazaniem Ukrainie artylerii rakietowej, zachodnich czołgów, pocisków precyzyjnych dalekiego zasięgu, wreszcie myśliwców F-16. Propagandyści Kremla straszyli Wielką Brytanię „atomowym tsunami”, białoruski propagandysta straszył atakiem atomowym na Warszawę. Gdyby zapowiedzi Rosjan brać na poważnie, to powinniśmy byli już przeżyć co najmniej kilka końców świata i – w najlepszym wariancie – właśnie z nostalgią wspominać nasz świat w bunkrach atomowych, ewentualnie w jaskiniach.

Czytaj więcej

Polska będzie strącać pociski nad Ukrainą? Jest komentarz Departamentu Stanu

Tę strategię Rosji już wszyscy powinniśmy dawno przejrzeć – chodzi o stworzenie wrażania, że mamy do czynienia z szaleńcem, który wbiegł do pokoju obwieszony materiałami wybuchowymi i za chwilę wszyscy wylecimy w powietrze, jeśli nie oddamy mu kluczy do domu sąsiada. Ale ten szaleniec jest tak naprawdę do bólu racjonalny. Gdy widzi, że groźba nie zadziałała, to udaje, że nic się nie stało. W Ukrainie pojawiły się zachodnie czołgi? Och, w sumie to nic takiego, będziemy je niszczyć. Na tereny, które Rosja uważa za swoje terytorium, spadają pociski ATACMS? No cóż, stało się. Nad Ukrainą pojawią się F-16? W sumie mamy Su-35, damy radę. Ale przekroczcie jeszcze jedną czerwoną linię, a już na pewno będzie koniec świata!

Jeśli chcemy, by wojna nie skończyła się klęską Ukrainy, to nie my mamy bać się Władimira Putina. To on powinien bać się nas

Strącanie przez NATO rakiet nad Ukrainą – na co jeszcze czekamy?

Dlatego propozycja Donalda Tuska, by strącać rosyjskie rakiety lecące w stronę Polski jeszcze nad Ukrainą, nie powinna dziwić. Pytanie powinno brzmieć: dlaczego jeszcze NATO tego nie robi? Ile jeszcze bloków mieszkalnych w Ukrainie ma obrócić się w gruzy, na ile jeszcze szpitali mają spaść rosyjskie rakiety, żebyśmy przestali się wahać? Czym bowiem w istocie różni się strącanie rakiety przez niemiecki zestaw Patriot przekazany Ukrainie od strącania tej samej rakiety przez polski zestaw Patriot z terytorium naszego kraju? Jeśli dzięki temu możemy uratować nawet tylko jedno życie – to czy warto się powstrzymywać? Zwłaszcza że Kreml każde zawahanie interpretuje jako dowód, że jego strategia zastraszania jest skuteczna.

Jeśli chcemy, by wojna nie skończyła się klęską Ukrainy, to nie my mamy bać się Władimira Putina. To on powinien bać się nas.

Kilka dni po rozpoczęciu przez Rosję pełnowymiarowej agresji przeciw Ukrainie Władimir Putin oświadczył, że Rosja podnosi gotowość bojową sił odstraszania strategicznego, czyli rosyjskiej triady nuklearnej (lądowych, morskich i powietrznych środków przenoszenia broni atomowej), dlatego że – jak wyjaśniał później rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow – nie spodobały mu się agresywne wypowiedzi ówczesnej szefowej MSZ Wielkiej Brytanii Liz Truss. I co się potem stało? Nic.

Rosja jak szaleniec w naszym domu, czyli nieustanne straszenie końcem świata

Pozostało 86% artykułu
Komentarze
Michał Szułdrzyński: A co, jeśli skan tęczówki wpadnie w oko przestępcom?
Komentarze
Michał Płociński: Donald Tusk może gorzko pożałować swojego uspokajania ws. powodzi
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Komisja bez politycznej mocy. Nie rząd, lecz znowu sekretariat Europy
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Wypadek na Trasie Łazienkowskiej, wypadek na A1, czyli zgubne skutki „trybu Boga”
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Powódź 2024. Fundusz Sprawiedliwości i wozy strażackie, czyli czego nie rozumie Suwerenna Polska