Kilka dni po rozpoczęciu przez Rosję pełnowymiarowej agresji przeciw Ukrainie Władimir Putin oświadczył, że Rosja podnosi gotowość bojową sił odstraszania strategicznego, czyli rosyjskiej triady nuklearnej (lądowych, morskich i powietrznych środków przenoszenia broni atomowej), dlatego że – jak wyjaśniał później rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow – nie spodobały mu się agresywne wypowiedzi ówczesnej szefowej MSZ Wielkiej Brytanii Liz Truss. I co się potem stało? Nic.
Rosja jak szaleniec w naszym domu, czyli nieustanne straszenie końcem świata
Nic nie stało się też po kolejnych filipikach Dmitrija Miedwiediewa, byłego prezydenta Rosji, który straszył Zachód III wojną światową, „płonącą ziemią” i „topiącym się asfaltem”. Rosja regularnie sięgała po atomowy straszak, by powstrzymać Zachód przed przekazaniem Ukrainie artylerii rakietowej, zachodnich czołgów, pocisków precyzyjnych dalekiego zasięgu, wreszcie myśliwców F-16. Propagandyści Kremla straszyli Wielką Brytanię „atomowym tsunami”, białoruski propagandysta straszył atakiem atomowym na Warszawę. Gdyby zapowiedzi Rosjan brać na poważnie, to powinniśmy byli już przeżyć co najmniej kilka końców świata i – w najlepszym wariancie – właśnie z nostalgią wspominać nasz świat w bunkrach atomowych, ewentualnie w jaskiniach.
Czytaj więcej
- Jestem pewien, że jest to coś, co może być omawiane na szczycie NATO - tak rzecznik Departamentu Stanu, Matthew Miller, odpowiedział na pytanie o możliwość strącania przez Polskę rosyjskich pocisków lecących w kierunku naszego kraju jeszcze nad terytorium Ukrainy.
Tę strategię Rosji już wszyscy powinniśmy dawno przejrzeć – chodzi o stworzenie wrażania, że mamy do czynienia z szaleńcem, który wbiegł do pokoju obwieszony materiałami wybuchowymi i za chwilę wszyscy wylecimy w powietrze, jeśli nie oddamy mu kluczy do domu sąsiada. Ale ten szaleniec jest tak naprawdę do bólu racjonalny. Gdy widzi, że groźba nie zadziałała, to udaje, że nic się nie stało. W Ukrainie pojawiły się zachodnie czołgi? Och, w sumie to nic takiego, będziemy je niszczyć. Na tereny, które Rosja uważa za swoje terytorium, spadają pociski ATACMS? No cóż, stało się. Nad Ukrainą pojawią się F-16? W sumie mamy Su-35, damy radę. Ale przekroczcie jeszcze jedną czerwoną linię, a już na pewno będzie koniec świata!