Andrzej Duda propozycję, by NATO jeszcze bardziej podniosło poprzeczkę i ustanowiło cel wydatków na poziomie nie 2 proc., ale 3 proc. PKB, przedstawił przed wyjazdem do USA. Dziś prezydent wspomina, że została ona „przyjęta z wielkim zainteresowaniem” w Kongresie i Senacie USA, a Biały Dom „jej nie zanegował”.
Wydatki na obronność wybranych państw (dane SIPRI)
3 proc. PKB na obronność: Waszyngton „nie zanegował” propozycji Andrzeja Dudy, ale entuzjazmu nie okazał
To ostatnie to jednak tylko częściowa prawda – Waszyngton rzeczywiście nie wysłał komunikatu o treści: „chyba oszaleliście”. Ale jednak słowa rzecznika Departamentu Stanu Matthew Millera, który mówił, by najpierw skupić się na osiągnięciu wydatków na poziomie 2 proc. PKB, a potem rozmawiać o dodatkowych propozycjach, a także słowa rzeczniczki Białego Domu Karine Jean-Pierre, która na pytanie o propozycję Andrzeja Dudy mówiła o tym, jak ważne jest, że kolejne państwa NATO zwiększają wydatki do poziomu 2 proc. PKB, wskazują, że wielkiego poparcia w Waszyngtonie prezydent dla swojego postulatu nie uzyskał.
Czytaj więcej
Prezydent Andrzej Duda powiedział w wywiadzie dla CNBC, że NATO musi pilnie zwiększyć swoje wydatki na obronę, aby nie stało się kolejnym celem rosyjskiego ataku.
Czy można się jednak dziwić? Obecnie postulowany przez Andrzeja Dudę poziom wydatków na obronność osiągają trzy państwa NATO: USA, Polska i Grecja. Tymczasem np. Belgia, Hiszpania, Turcja, Kanada czy Włochy muszą znacznie zwiększyć wydatki na obronność, by osiągnąć cel z 2014 roku i wydawać 2 proc. PKB. Osobna kwestią jest to, że np. 2 proc. PKB Niemiec, gdy PKB to wynosi 4 bln dolarów, to więcej niż 4 proc. wynoszącego ok. 850 mld dolarów PKB Polski. Z punktu widzenia NATO, jeśli wszystkie kraje członkowskie osiągną wydatki na poziomie 2 proc. PKB, będzie to już na tyle istotna zmiana, że – wobec tego, iż zbrojenia NATO mają charakter wyłącznie defensywny, a ich celem nie jest, jak w przypadku Rosji, wojna najeźdźcza – będziemy mogli czuć się dość pewnie.