Andrzej Łomanowski: Zełenski u bram, a w relacjach polsko-ukraińskich kryzys

Po odwiedzeniu w czasie wojny Waszyngtonu, Londynu, Paryża i Brukseli Wołodymyr Zełenski znalazł w końcu czas na Warszawę. Tymczasem w sposób nieunikniony nadchodzi kryzys w stosunkach polsko-ukraińskich, co zapowiadają problemy ze zbożem z Ukrainy.

Publikacja: 03.04.2023 14:33

Prawda, już po rosyjskim ataku Wołodymyr Zełenski kilkakrotnie był u nas, ale przejazdem. Kiepski bilans jak na stosunki z podobno najważniejszym partnerem Ukrainy. W końcu to Polska przyjęła najwięcej ukraińskich uchodźców, jako pierwsza występowała o dostarczanie dla Kijowa ciężkiego uzbrojenia i samolotów. Jesteśmy też największym hubem transportowym wszelkich towarów – w tym wojskowych – na Ukrainę. I jako jedyni w Europie zapłaciliśmy za to życiem dwóch naszych obywateli 15 listopada 2022 roku w Przewodowie.

Niezbyt więc dobrze, że w Kijowie sobie tego nie do końca uświadamiają. Tym bardziej, że w sposób nieunikniony nadchodzi kryzys w stosunkach polsko-ukraińskich, a jego pierwszą zapowiedzią były problemy ze zbożem z Ukrainy. Za chwilę czekają nas następne, np. z cukrem.

Czytaj więcej

W środę do Polski przyjedzie Wołodymyr Zełenski

Ta sytuacja świadczy dobitnie o tym, że oba nasze kraje mają ogromne problemy z funkcjonowaniem organów państwowych odpowiedzialnych za przestrzeganie prawa. W przypadku Ukrainy wyjaśnieniem jest rzecz jasna wojna. Ale i ona nie tłumaczy, dlaczego prezydent Zełenski nie doprowadził do końca reformy skorumpowanej do cna ukraińskiej służby celnej.

Z naszej strony zaś, cóż, nie ma żadnego wytłumaczenia, dlaczego służby państwowe ruszają do działania dopiero po masowych protestach. My przecież (na szczęście) żadnej wojny nie prowadzimy.

W Polsce mieszka ponad milion ukraińskich uchodźców. Ich pobyt może stać się jednym z tematów zbliżającej się kampanii wyborczej

Tymczasem na horyzoncie majaczą jeszcze większe problemy, już nie z artykułami żywnościowymi. W Polsce mieszka ponad milion ukraińskich uchodźców (nie licząc Ukraińców, którzy przyjechali do pracy w Polsce jeszcze przed rozpoczęciem inwazji przez Rosję w lutym 2022 r.). Ich pobyt może stać się jednym z tematów zbliżającej się kampanii wyborczej. Przynajmniej do momentu, do którego sytuacja gospodarcza nadal będzie się pogarszać. Wtedy na pewno znajdą się chętni do wykorzystania okazji. Niektórzy już przebierają nogami, o czym świadczy narastająca w internecie fala antyukraińskiego hejtu. Nie przekłada się to na szczęście na masowe nastroje społeczne, aczkolwiek daje się już odczuć.

Nie jest to rzecz jasna wina Ukrainy, lecz nasza, słabości naszych instytucji państwowych. Ale należy zdawać sobie sprawę z prawdziwego stanu rzeczy, a przede wszystkim przestać wykorzystywać ukraińską wojnę i światową popularność prezydenta Zełenskiego do własnych celów propagandowych. W taki sposób, jak robi to na przykład nasze ministerstwo spraw zagranicznych, które chwaląc się dość spóźnioną (czy aby nie z winy naszej dyplomacji?) wizytą ukraińskiego przywódcy i publicznie ujawniając jej detale. Tak, jakby Kreml przestał uważać Wołodymyra Zełenskiego za „prawomocny cel”.

Prawda, już po rosyjskim ataku Wołodymyr Zełenski kilkakrotnie był u nas, ale przejazdem. Kiepski bilans jak na stosunki z podobno najważniejszym partnerem Ukrainy. W końcu to Polska przyjęła najwięcej ukraińskich uchodźców, jako pierwsza występowała o dostarczanie dla Kijowa ciężkiego uzbrojenia i samolotów. Jesteśmy też największym hubem transportowym wszelkich towarów – w tym wojskowych – na Ukrainę. I jako jedyni w Europie zapłaciliśmy za to życiem dwóch naszych obywateli 15 listopada 2022 roku w Przewodowie.

Pozostało 83% artykułu
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich