Wbrew dość powszechnym opiniom, że Albanię to my pokonać musimy, nie było to takie łatwe. Już poprzedni mecz z tą drużyną na Stadionie Narodowym wygraliśmy dość szczęśliwie. I teraz też. Trudno się gra z przeciwnikami lepszymi technicznie.
Trudność dodatkowa polegała na presji. Po porażce z Czechami druga z rzędu mogłaby wywołać trzęsienie ziemi z ofiarami. Nasi piłkarze walczyli więc o swoje, o trenera, o którym wyrażają się w samych superlatywach i o to, żeby nie musieli o sobie czytać, że się do niczego nie nadają.
Czytaj więcej
Polacy wyleczyli kaca, ale nie rozgrzali serc. Nasza reprezentacja wygrała na Stadionie Narodowym z Albanią 1:0 po golu Karola Świderskiego. Teraz przed selekcjonerem Fernando Santosem trzy miesiące ciężkiej pracy, bo jego drużynę stać na więcej.
Fernando Santos zrezygnował w pierwszym składzie z czterech zawodników, grających w Pradze: Michała Karbownika, Krystiana Bielika, Sebastiana Szymańskiego i Roberta Gumnego (grał przez 80 minut, po kontuzji Matty Casha).
Zmiany były bardzo logiczne, choć ustawienie nieco zaskakujące. Bartosz Frankowski w roli prawego obrońcy, miał zapewne wymieniać się w ataku z Nicolą Zalewskim, co akurat niezbyt się udało.