Najbogatszy człowiek na planecie Ziemia wreszcie kupił Twittera. Platformę społecznościową, której znaczenie jest niewspółmierne do popularności. Czymże jest te 230 mln użytkowników, z których nie wiadomo ilu jest anonimowymi trollami, z prawie 3 mld aktywnych kont na Facebooku? A jednak to na TT pojawiają się najnowsze informacje – często niezweryfikowane oraz toczą się dyskusje, sprzeczki i pyskówki polityków, ludzi świata nauki czy dziennikarzy. Tam buzuje życie społeczne.
Elon Musk od dawna głosi ideę absolutnej wolności słowa. I chce jej na Twitterze. Dla jednych to świat wymarzony, dla innych przeklęty, gdzie króluje dezinformacja i werbalna agresja. „Ptak został uwolniony” - napisał Musk tuż po zakupie. I jest w tym i absolutyzm nowego właściciela i zapowiedź wolności. Czy władca absolutny może być demokratą?
Wychowany w RPA i Kanadzie multimiliarder Pretorię opuszczał jako nastolatek, gdy jeszcze królował tam apartheid – rasizm jako doktryna państwa. Jego ojciec był współwłaścicielem kopalni złota w Zambii. Nie trzeba mieć bujnej fantazji, by wyobrazić sobie stosunki społeczne w afrykańskiej kopalni w połowie XX wieku. Ile jest w Musku absolwenta amerykańskich uniwersytetów, a ile z tego południowoafrykańskiego nastolatka? Twitter w jego rękach wygląda dziś trochę jak zabawka, choć może to tylko złudzenie.
Czytaj więcej
Jedną z pierwszych wyrzuconych osób była Vijaya Gadde, radczyni prawna i kluczowa dyrektorka Twittera. To ją wielokrotnie ostro krytykował za „bezprecedensową cenzurę”.
Nie ulega wątpliwości, że jest człowiekiem wyjątkowym. Można to ocenić według wzorców amerykańskich, gdzie sukces cynicznie mierzy się wartością majątku. Ale można też przez pryzmat idei, wizji i osiągnięć. W obu tych kategoriach jest unikalny. I to nie tu i teraz – jest wyjątkowy w skali historii ludzkości. Mamy oto jednostkę, która – może dla wielu niepostrzeżenie – zmienia bieg dziejów. Kto by 20 lat temu przypuszczał, że idee fix jednego człowieka przybliży nas do lotów w kosmos, zmieni wizję motoryzacji czy stworzy satelitarny system komunikacji obejmujący cały glob? A przecież to nie wszystkie jego pomysły. Jego konkurentami stają się więc powoli państwa – spółki, które z przyczyn strategicznych znajdują się w ich rękach.