W Afryce Północnej katastrofa naturalna za katastrofą. Najpierw, z piątku na sobotę, najtragiczniejsze od dekad trzęsienie ziemi w Maroku (do wtorku doliczono się prawie 2,9 tys. ofiar śmiertelnych i ponad 2,5 tys. rannych). Dwa dni później huragan Daniel, który wcześniej spowodował zniszczenia w Grecji, uderzył we wschodnią Libię.
Informacje o jego skutkach – wielkiej powodzi, wywołanej także przez przerwanie dwóch tam na płynącej z pustyni ku Morzu Śródziemnemu rzece Wadi Derna – dotarły do świata z dużym opóźnieniem.
Czytaj więcej
Do 2 862 wzrosła liczba ofiar piątkowego trzęsienia ziemi o magnitudzie 6,8, które nawiedziło Maroko (epicentrum znajdowało się kilkadziesiąt kilometrów od Marrakeszu).
I wciąż są pełne niejasności. Dotyczy to także liczby ofiar. Słaby przepływ informacji wynika z chaosu panującego w bogatym w ropę kraju prawie przez cały okres od obalenia dyktatora Muammara Kaddafiego w 2011 r.
Libia. Problem z przyjęciem zagranicznej pomocy humanitarnej
W Libii nie ma jednej władzy. Na zachodzie, w tym w stolicy Trypolisie, panuje rząd premiera Abd al-Hamida Dubajby, mający w nazwie jedność narodową i uznawany przez społeczność międzynarodową. Jednak większość terytorium kraju – w tym wschód, czyli Cyrenajkę, gdzie doszło do tragedii – kontroluje konkurencyjny rząd skupiony wokół parlamentu obradującego teraz w Bengazi, a wcześniej w Tobruku, i wspierany przez kontrowersyjnego marszałka Chalifę Haftara. Wszelkie próby uzyskania prawdziwej jedności spełzły na niczym, wybory planowano na grudzień 2021 r., ale w ostatniej chwili je odwołano i nie słychać o nowym terminie.