Aktywiści praw człowieka rozpoczęli kampanię, w której oskarżają korporacje o czerpanie korzyści z wykorzystywania Ujgurów, muzułmańskiego narodu będącego mniejszością w Chinach. Swoją cegiełkę dokładają także USA, które ostrzegają firmy przed robieniem interesów w prowincji Sinciang (Xinjiang) w związku z sytuacją Ujgurów.
Nike twierdzi, że „prowadzi ciągłe rozpoznanie wśród dostawców w Chinach, by zidentyfikować i ocenić potencjalne ryzyko związane z zatrudnieniem Ujgurów". Koncern twierdzi również, że nie pozyskuje materiałów bezpośrednio z Sinciangu, w którym mieszka większość Ujgurów i mieści się wiele fabryk mających wykorzystywać niewolniczą siłę roboczą.
Również Apple twierdzi, że bada sytuację. Zdaniem koncernu nie ma dowodów na wykorzystywanie pracy przymusowej przy produkcji wyrobów marki, ale zamierza on nadal monitorować sytuację. - Marki i detaliści już dawno powinni przerwać współpracę, ale tak się nie stało, dlatego ważne i konieczne jest wzywanie do działania. Nie chodzi tylko o zakończenie relacji z jednym dostawcą. Tak naprawdę chodzi o kompleksowe podejście – powiedziała BBC Chloe Cranston z Anti-Slavery International, jednej z blisko 200 organizacji zaangażowanych w kampanię.
W Sinciangu, prowincji, której pełna oficjalna nazwa to Region Autonomiczny Sinciang-Ujgur mieszka większość liczącej około 11 mln ludzi populacji Ujgurów. To naród pochodzenia tureckiego wyznający głównie islam. W XX wieku parokrotnie Ujgurzy próbowali stworzyć niepodległe od Chin państwo. Obecnie, zdaniem Australian Strategic Policy Institute i Kongresu USA w Sinciangu trwa prześladowanie Ujgurów, którzy kierowani mają być do pracy przymusowej w fabrykach produkujących dla największych marek, wśród których wymienia się Nike, Apple czy Gap. Zdaniem Australijczyków i Amerykanów Chińczycy mogli zamknąć w obozach koncentracyjnych nawet ponad milion Ujgurów.
W walce z wyzyskiem mniejszości etnicznej aktywiści praw człowieka kładą nacisk zwłaszcza na marki odzieżowe. Z tej części Państwa Środka pochodzi bowiem większość bawełny zbieranej w tym kraju. Chiny odpowiadają zaś za 20 proc. światowej produkcji bawełny.