Wojna największych sieci dyskontowych nie tylko nie uspokaja się, ale przechodzi na kolejne poziomy. Biedronka na kasowych paragonach przez kilka dni informowała klientów, że od 2002 r. jej oferta jest tańsza niż Lidla. Teraz zmieniła przekaz i podaje, że jest tańsza niż "jej droga konkurencja". Czy to efekt interwencji jej rywala? Tego nie wiadomo, ale to zapewne nie koniec.
Na odpowiedź Lidla zapewne nie trzeba będzie dłużej czekać, reklamy porównawcze Biedronki podnoszą ciśnienie w podpoznańskiej centrali tej niemieckiej sieci dyskontowej. Sieci bezpardonowo od kilku tygodni atakują się i naprzemiennie przekonują, powołując na różnego rodzaju badania, że to właśnie ich oferta jest najtańsza.
— Wystarczy uważnie popatrzeć, jaki jest skład koszyków produktów wykorzystywanych do tego typu analiz, by zauważyć, że firmy dobierają do nich to, co akurat jest w promocji, by w danym momencie wypaść lepiej — przyznaje nam jeden z ekspertów z dużej firmy badawczej. Skargi na tego rodzaju praktyki trafiają też do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Czytaj więcej
WIG20 fatalnie zaczyna czwartkową sesję, a najgorszą z dużych spółek jest Dino Polska. Wczoraj pojawił się raport Jeronimo Martins za rok 2023 r.
Zakaz handlu przyczynił się do wojny Biedronki i Lidla
Eksperci zwracają też uwagę, że konflikt medialny sieci niekoniecznie musi być tym, na co wygląda na pierwszy rzut oka. Toczy się bowiem o umocnienie już bardzo silnej pozycji kanału dyskontowego w Polsce. Cztery sieci go reprezentujące, czyli Aldi, Biedronka, Netto i Lidl, kontrolują już 43,7 proc. wydatków konsumentów. Jak wynika z danych NielsenIQ, jest to 1,8 pkt. proc. więcej niż przed rokiem, ale to nie koniec ich apetytów.