Karp, ryba popularna niegdyś w szlacheckiej kuchni, na wigilijnych stołach pojawiał się już w XVII wieku będąc jedną z wielu ryb serwowanych w czasie postnego posiłku. Prawdziwą karierę karp zrobił jednak mocno spopularyzowany przez Hilarego Minca w czasie powojennych braków w latach czterdziestych i pięćdziesiątych XX wieku. Mimo (a może właśnie dzięki) specyficznego smaku ryba szybko przyjęła się i obecnie wciąż wielu Polaków nie wyobraża sobie wigilii bez karpia.
Czytaj więcej
W ofercie większości sieci supermarketów nie ma w tym roku żywego karpia. Niektóre nie sprzedawały go nigdy, inne wycofały go ze sprzedaży ze względów humanitarnych i etycznych, niekiedy pod wpływem ekologów i klientów.
W efekcie promocje na karpia cieszą się gigantycznym powodzeniem, a choćby przejściowe braki w dostawach przed 24 grudnia przyczyniają się do powstawania gigantycznych kolejek przed stoiskami rybnymi. To czy karpia wystarczy czy nie, jest wiadomością istotną w czasie przedświątecznym. Tymczasem hodowcy nie mają w tym roku dobrych wiadomości.
- Produkcja się zmniejsza, jej koszty rosną. Chodzi również o zmieniające się warunki klimatyczne. Wprawdzie mamy piękną, ale suchą jesień, jest mniej wody do napełniania stawów – powiedział dziennikowi „Fakt” hodowca z województwa kujawsko-pomorskiego.
Wątek klimatu i pogody podkreślał też wiceprezes spółki Polski Karp, zrzeszającej producentów tej ryby, Andrzej Dmuchowski. Zauważył on, że w lecie panowała w Polsce susza, która nie sprzyjała stawom hodowlanym, a do tego wszystkiego problemy sprawiały również ptaki polujące na ryby. W efekcie karpia może być w sklepach mniej niż w 2021 roku, a już wtedy były problemy z dostępnością i wielu klientów musiało obejść się smakiem.