W polskich sklepach brakuje cukru, mimo że i w kraju, i w Europie jest go dużo. Ale klienci rzucili się na zakupy, bo boją się, że go zabraknie albo podrożeje. Sieci handlowe skarżą się, że towar wykupują nie tylko indywidualni klienci, ale także małe sklepy.
Czytaj więcej
Panika konsumencka i brak cukru w sklepach łączone są z powołaniem długo zapowiadanego Polskiego Holdingu Spożywczego. Kolejny raz widzimy, jakie są efekty, gdy państwo próbuje wyręczać rynek w obrocie podstawowymi produktami.
Wraca reglamentacja
Paniczne zakupy zdarzają się co kilka lat. Ostatnio wyścig do półek z cukrem sklepy przeżyły tuż przed pierwszym lockdownem, wiosną 2020 r. Teraz zdjęcia z pustymi półkami po cukrze znów podbijają polski internet. Chcąc zapewnić jego dostępność, część sieci, m.in. Netto, Biedronka i Aldi, wprowadziła reglamentację – można kupić najwyżej po 5–10 kg towaru na osobę, a raczej na jeden paragon.
Nie lepiej jest w sklepach internetowych – we Fresco brakuje nawet cukru w kostkach, a e-sklep Biedronki oferuje jedynie... waniliowy. Wyjątkiem jest sklep internetowy Krajowej Grupy Spożywczej, gdzie cukier ciągle jest, ale dostawa kosztuje 16 zł.
UOKiK ostrzega, że bezpodstawna reglamentacja w sklepach jest wykroczeniem. A przedstawiciele dyskontów tłumaczą „Rzeczpospolitej”, że braki są też efektem zakupów ze strony małego biznesu, bo cukier w hurtowniach bywa teraz droższy niż w dużych sieciach handlowych, które go wcześniej zakontraktowały po korzystniejszych niż obecne cenach. Niektórzy klienci kupowali nawet po 50–100 kg.