– Im dłużej trwa epidemia, tym trudniej oszacować wpływ na gospodarkę – zaznacza Grzegorz Ogonek, ekonomista Santander Bank Polska. – Pojawiają się nowe ogniska choroby, ostatnio we Włoszech czy w Korei Południowej, a fala zachorowań nie opada – zauważa też Marcin Mrowiec, główny ekonomista Banku Pekao SA. – Najważniejsze obecnie pytanie brzmi, czy stosunkowo szybko uda się powstrzymać trajektorię wzrostu, czy też wirus dalej będzie się rozprzestrzeniał. Jeśli zrealizuje się ten drugi scenariusz, to reperkusje ekonomiczne mogą być bardzo poważne, a epidemia koronawirusa może się stać tzw. czarnym łabędziem gospodarki – dodaje.
Skrajny przypadek
Czarne łabędzie oznaczają wydarzenia, których prawdopodobieństwo wystąpienia jest niskie, ale skala oddziaływania – ogromna. W najbardziej skrajnym przypadku obecna epidemia zamieni się w pandemię, całkowicie paraliżującą aktywność gospodarczą tam, gdzie się pojawi. Oznaczałoby to izolację całych miast i regionów, pozamykane fabryki, biura, szkoły, kina, restauracje, sklepy itp. Jeśli dodamy do tego panikę i strach, można wyobrazić sobie, że nawet kilka przypadków zachorowań w Polsce spowoduje paraliż połowy kraju.
Czytaj także: Niemcy nie boją się koronawirusa. Biznes w dobrych nastrojach
To, czy scenariusz pandemii jest możliwy, muszą ocenić epidemiolodzy, ale ekonomiści mają nadzieję, że do tego nie dojdzie. – Potencjalne skutki pandemii koronawirusa byłyby olbrzymie. Najbardziej pożądany scenariusz jest więc taki, że w horyzoncie jednego–dwóch miesięcy udaje się opanować chorobę, mimo pojawiających się nowych ognisk – uważa Piotr Bujak, główny ekonomista PKO Bank Polski.
Nadrabianie strat
– Przy takim założeniu możemy mówić o silnym szoku i negatywnym wpływie na chińską gospodarkę w I kwartale tego roku, ale to można by „odrobić" w kolejnych kwartałach i to tego roku – uważa Bujak. – Byłby to więc taki chwilowy „czarny łabędź", ale nie zmieniłby na trwałe relacji gospodarczych – dodaje.