W piątek pierwsza, na razie wirtualna, dyskusja przywódców 27 państw Unii Europejskiej na temat planu finansowego UE. Chodzi o cały pakiet, który Komisja Europejska przedstawiła 27 maja: tradycyjny wieloletni budżet na okres 2021–2027 oraz jednorazowy fundusz odbudowy gospodarki po pandemii na lata 2021–2024. Całość to 1,85 bln euro, z czego 1,1 bln euro to budżet, czyli w nomenklaturze unijnej Wieloletnie Ramy Finansowe (WRF), a pozostałe 750 mld euro to jednorazowy fundusz odbudowy.
Czytaj także: Miliardy z Unii na wyjście z pandemii
To, co znajdzie się w funduszu, jest w dużym stopniu podobne do polityki spójności z WRF, ale są też istotne różnice. Po pierwsze, krótszy okres wydawania pieniędzy. Po drugie, nieco inny klucz alokacji, premiujący kraje najbardziej dotknięte kryzysem pandemicznym. Wreszcie po trzecie, inny sposób finansowania. WRF są finansowane ze składek państw członkowskich wyliczanych w proporcji do dochodu narodowego brutto, wpłacanych corocznie do unijnej kasy. Fundusz ma być sfinansowany z pożyczki zaciągniętej przez Komisję Europejską w imieniu UE na rynkach finansowych i spłacanej dopiero od 2028 r. przez 30 lat.
Sytuacja jest wyjątkowa
Z rozmów, które „Rzeczpospolita" przeprowadziła w ostatnich dniach z dyplomatami rożnych państw członkowskich – w tym po raz pierwszy od wybuchu pandemii w formie osobistych spotkań – wynika jedno: w piątek jeszcze porozumienia nie będzie. Nie ma mowy, żeby doszło do niego w czasie wideoszczytu, bo sprawa jest zbyt skomplikowana i wymaga fizycznej obecności w jednym pokoju obrad. Nastąpi to prawdopodobnie w lipcu, ostatecznie nawet w sierpniu, ale to najpóźniejszy możliwy termin. Jest świadomość pilności sytuacji, a także faktu, że musi być fundusz odbudowy po pandemii.