W centrum Tbilisi dochodziło ostatnio do scen przypominających kijowski Majdan sprzed dziesięciu lat. Przed parlamentem gromadził się ponadstutysięczny tłum. Do zamieszek doszło, gdyż rządząca Gruzją koalicja Gruzińskie Marzenie chce przeforsować w parlamencie ustawę o agentach zagranicznych. Jest ona wzorowana na podobnym prawie obowiązującym w Rosji i pozwala służbom państwowym na bardzo dużą ingerencję w działalność partii politycznych i organizacji pozarządowych. Każda z nich, która otrzymuje co najmniej 20 proc. funduszy z zagranicy, może zostać zakwalifikowana jako „obcy agent”. Przegłosowanie tej ustawy (zawetowanej już przez panią prezydent Salome Zurabiszwili) praktycznie zamknie Gruzji drogę do Unii Europejskiej. Gruzińska opozycja widzi w tym logiczny kolejny krok w polityce Bidziny Iwaniszwilego, oligarchy, który stworzył Gruzińskie Marzenie.
Bidzina Iwaniszwili. Człowiek z cienia
Iwaniszwili kieruje gruzińskim rządem „z tylnego siedzenia”. Premierem był krótko, zaledwie przez 11 miesięcy w latach 2012–2013. Później oficjalnie „wycofał się z polityki”, by do niej „wrócić” w 2018 r. jako przewodniczący Gruzińskiego Marzenia, ponownie z niej „odejść” w 2021 r. i powrócić pod koniec 2023 r. jako honorowy szef swojej partii. W praktyce każdy premier i minister musiał być przez niego zatwierdzony. O jego sile decyduje przede wszystkim majątek, szacowany w 2021 r. na ponad 6 mld USD. (Dla porównania: nominalny PKB Gruzji to 32,9 mld USD). Dorobił się go głównie w Rosji. Zaczął na przełomie lat 80. i 90. od handlu telefonami. Załapał się na rosyjską prywatyzację, a w 1996 r. był jednym z oligarchów wspierających finansowo kampanię prezydencką Borysa Jelcyna. W 2002 r. przeniósł się do Francji, a stamtąd do Gruzji. Rosyjskiego obywatelstwa zrzekł się dopiero w 2012 r.
Czytaj więcej
Nasz kraj zmienia kierunek polityki zagranicznej – mówi „Rz” Gela Beżuaszwili, były minister spraw zagranicznych Gruzji.
Kwestia jego obywatelstwa była przedmiotem rozpraw przed gruzińskimi sądami, podobnie jak łamanie przez niego prawa w kwestii finansowania kampanii wyborczych. Regulatorom nie podobało się m.in., że należąca do jego brata telewizja Global TV rozdawała za darmo anteny satelitarne w domach Gruzinów z prowincji, a robiła to za pieniądze z kredytu z banku Iwaniszwilego. Postrzegano to jako kupowanie głosów.
– To Sowiet. Nigdy nie krył w prywatnych rozmowach, że korupcja jest OK, gdy jest kontrolowana – powiedział w rozmowie z „The Telegraph” Aleks Petriaszwili, były minister ds. integracji europejskiej w rządzie Iwaniszwilego.