Przeprowadzane przez wspieranych przez Iran jemeńskich rebeliantów Huti ataki na statki płynące przez Morze Czerwone wywołały niepokój wśród armatorów i inwestorów. Takie incydenty zdarzały się już wcześniej, ale teraz ich nasilenie oznacza, że zagrożony jest już nie tylko Kanał Panamski, którego drożność ograniczyła susza, ale i drugi ze strategicznych w skali świata kanałów – Sueski.
Czytaj więcej
We wtorek gaz na londyńskiej giełdzie surowcowej potaniał o blisko 10 procent do 371 dolarów za tysiąca m3 (32 euro za 1 MWh). To efekt amerykańskiej interwencji na Morzu Czerwonym. Od początku roku gaz w Europie potaniał już o połowę.
Inwestorzy reagują
Część armatorów zapowiedziała omijanie szlaku. Notowania spółek z branży na światowych rynkach rozpoczęły tydzień od wyraźnych zwyżek, a pojawienie się nowego źródła niepewności doprowadziło do odbicia w cenach ropy. Na podwyższonych poziomach utrzymywały się też globalne indeksy cen frachtów, które skoczyły trzy tygodnie temu, po tym jak inwestorów przestraszyła rosnąca kolejka statków czekających na tranzyt Kanałem Panamskim.
Zdaniem banku Citigroup przekierowywanie statków płynących z Azji do Europy na trasę wokół Przylądka Dobrej Nadziei oznacza wydłużenie podróży o dwa tygodnie (Maersk ostrzega, że to optymistyczna wersja, bo opóźnienia mogą sięgnąć nawet czterech tygodni). Jak oblicza Citigroup, jeśli okrężną drogą popłynęłyby wszystkie statki, oznaczałoby to ograniczenie ich podaży o 6 proc., a więc dodatkową presję na wyższe stawki za transport kontenerów.
Jako że inwestorzy świetnie pamiętają jeszcze rolę popandemicznych zakłóceń w łańcuchach dostaw w rozkręceniu inflacji, nie może dziwić, że wróciły też obawy o kontynuację jej normalizacji. To z kolei przekłada się na ocenę możliwości normalizacji polityki głównych banków centralnych, które powoli zwracają się w stronę łagodzenia polityki.