Dlaczego Ukraina złożyła skargę do WTO?
- Głównym powodem jest dla nas udowodnienie, że Polska nie ma prawa wprowadzać takich środków. Od samego początku nie zgadzaliśmy się na zakaz eksportu, dla nas jest ważne, by poruszać się we właściwym kierunku, który oznacza dialog z Komisją Europejską, jako instytucją odpowiedzialną za handel międzynarodowy, mamy też platformę koordynacyjną, Polska jest zaangażowana w ten proces. Mamy więc usprawiedliwione oczekiwania, że te dwa elementy - wygaśnięcie zakazu eksportu zboża, łącznie ze środkami wprowadzonymi przez Ukrainę (chodzi o mechanizm licencjonowania handlu - red.), zostaną zaakceptowane przez wszystkie państwa członkowskie. Dlatego ten pozew do WTO nie jest przeciwko Polsce, a jest o możliwości wprowadzania takich środków - mówił Kaczka w wywiadzie.
Nie negujemy debaty z Polską o innych tematach w zakresie rolnictwa, mogą być nawet bardzo wrażliwe czy o sprzecznych interesach, ale ta debata powinna przebiegać w sposób uzgodniony między stronami i działać przez wiele lat. Dla nas ważne jest, by omówić wszystkie tematy i wdrożyć uzgodnione środki, myślę że to jest właśnie oczekiwane zarówno od Polski jak i Ukrainy. Nikt nie chce by Ukraina wdrażała żadnych arbitralnych decyzji z jakiegokolwiek powodu wobec polskiej granicy. Dlatego tego samego oczekujemy od Polski. To dość ważne, bo myślę, że ta skarga jest w mylny sposób traktowana jako coś, co działa jako konflikt między państwami. To jest raczej abstrakcyjną sprawą, jak czysta możliwość wdrożenia tego rodzaju środków.
Czytaj więcej
Ukraina zażądała w poniedziałek wieczorem konsultacji z Węgrami, Polską i Słowacją - dowiedziała się „Rzeczpospolita”.
Rozwiązywanie takiego sporu w WTO może trwać nawet do 30 tygodni, wybory w Polsce są za miesiąc. Wynik procedury w WTO może więc przyjść za pół roku, za rok. Czego oczekujecie Państwo od tego werdyktu i czy nie lepiej było jeszcze miesiąc poczekać?
Mówimy o handlu i rolnictwie, a nie o wyborach. To nie jest tak, że my się nie zgadzamy z jakąś częścią debaty politycznej w Polsce. Dla Ukrainy najważniejsze jest zawrócenie na konstruktywną drogę. O tym mówiła w piątek Komisja Europejska, że Bruksela nie przedłuża zakazu, a Ukraina wprowadzi mechanizm, który pozwoli na kontrolowanie obrotu zbożem z Polską. Spodziewam się, że w ciągu następnych dni lub tygodni wdrożymy wreszcie ten mechanizm, który pozwoli, wspólnie z Polską, na kontrolowanie handlu tymi towarami, by móc zrezygnować z tego zakazu wprowadzonego przez ministra Waldemara Budę (polskiego ministra rozwoju i technologii – red.). To dla nas teraz numer jeden, dopóki nie mamy tego rozwiązania, Dlatego uważam, że ten mechanizm jest użyteczny i spodziewam się, że znajdziemy rozwiązanie.
Państwo domagacie się, by Ukraina miała prawo wysyłać zboże na rynek Polski, bo tranzyt jest nadal niezakłócony. Chciałabym spytać, jakie są przybliżone koszty tego zakazu eksportu zboża z Ukrainy na rynek Polski?
Naprawdę chcemy wrócić do sytuacji, w której możemy handlować swobodnie z całą Unią Europejską. To musi być jedna jurysdykcja celna. Po drugie, rynek polski dla ukraińskiego zboża nie jest bardzo duży i tak naprawdę koszty dla ukraińskiego rolnictwa nie są największe, jeśli chodzi o te cztery produkty. Tak naprawdę obiektywna sytuacja z tym, jaki jest popyt na ukraińskie zboże, pokazują liczby z 2021 r., przed wielką wojną. I w tamtym czasie wysłaliśmy do Polski 6 tys. ton kukurydzy, to nie jest wielka ilość. Ale w 2022 r. cały ten tranzyt był z perspektywy celnej, importowany do Polski i ta ilość zboża zmieniła skalę rynku w Polsce. Ale my nie uważamy, że Polska spożywa 2 mln ton ukraińskiej kukurydzy. Liczymy więc na to, że Polska jest ciekawym, istotnym rynkiem dla Ukrainy, ale nie największym, najwięcej kukurydzy idzie do Włoch czy Hiszpanii.