Waszyngtońska instytucja już trzeci raz z rzędu zrewidowała swoje oczekiwania na najbliższe lata w dół. W kwietniu, już po ataku Rosji na Ukrainę, MFW oczekiwał, że aktywność w światowej gospodarce, mierzona produktem krajowym brutto, wzrośnie w tym i w przyszłym roku o 3,6 proc., zamiast o – odpowiednio – 4,4 i 3,8 proc., jak oceniał w styczniu. Teraz nawet te kwietniowe przewidywania jawią się jako nadmiernie optymistyczne i to mimo tego, że I kwartał w najważniejszych gospodarkach był lepszy, niż się wtedy wydawało.
Ekonomiści z MFW spodziewają się obecnie, że globalny PKB zwiększy się w br. o 3,2 proc., a w kolejnym roku o 2,9 proc., po zwyżce o 6,1 proc. w 2021 r. To oznacza powrót do niemrawego tempa rozwoju gospodarczego sprzed wybuchu pandemii i grzebie nadzieje, że odbudowa koniunktury na świecie po koronakryzysie będzie szybsza niż po globalnym kryzysie finansowym z lat 2007-2009.
Lipcowa rewizja prognoz „odzwierciedla gasnący wzrost w trzech największych gospodarkach świata – USA, Chinach i strefie euro – z istotnymi konsekwencjami dla perspektyw całego świata” – tłumaczy główny ekonomista MFW Pierre-Olivier Gourinchas.
W USA i w strefie euro kluczową przyczyną spowolnienia gospodarczego jest wysoka inflacja, która obniża siłę nabywczą dochodów gospodarstw domowych i prowadzi do zacieśniania polityki pieniężnej przez banki centralne. W Europie na to nakładają się jeszcze konsekwencje wojny w Ukrainie, przede wszystkim ograniczenia w dostępności surowców energetycznych. Gospodarce Chin szkodzi z kolei przyjęta przez tamtejszy rząd strategia „Zero Covid” oraz pogłębiający się kryzys na rynku nieruchomości.
Czytaj więcej
Państwa członkowskie UE osiągnęły porozumienie polityczne w sprawie dobrowolnego zmniejszenia zapotrzebowania na gaz ziemny o 15 proc. tej zimy. O dobrowolność zapisów zabiegała polska delegacja.