Reinhart, która od 1 lipca wraca na Uniwersytet Harvarda po dwuletnim oddelegowaniu stwierdziła, że doszło do historycznej konieczności zmniejszenia inflacji i jednocześnie zapewnienia miękkiego lądowania, a ryzyko recesji stało się wyraźnie gorącym tematem. — Wszystkich niepokoi to, że wszelkie zagrożenia wskazują na spadek — powiedziała w wywiadzie Reuterowi. Podała przykłady kolejnych wstrząsów i decyzję banku centralnego USA o podwyższeniu stóp procentowych po kilkunastu latach bardzo niskich i ujemnych stóp.
Światowy kryzys finansowy w latach 2008-9 dotknął zasadniczo kilkanaście krajów rozwiniętych gospodarczo, ale Chiny w tym czasie były potężnym motorem wzrostu. Obecny kryzys jest znacznie szerszy, a Chiny nie notują już dwucyfrowego wzrostu — powiedziała.
Bank Światowy obniżył w czerwcu prognozę wzrostu na świecie o niemal jedną trzecią do 2,9 proc. i uprzedził, że wojna Rosji na Ukrainie zwiększyła zniszczenia wywołane przez pandemię, wiele krajów czeka recesja. Jeśli te ujemne zagrożenia zmaterializują się, to światu grozi spadek do 2,1 proc. w tym roku i do 1,5 proc. w 2023 r., a wzrost per capita może okazać się nawet zerowy.
Ekonomistka zapytana, czy można uniknąć recesji w USA lub w skali świata odparła: — Jestem bardzo sceptyczna. W połowie lat 90. za kadencji Alana Greenspana w Fed mieliśmy miękkie lądowanie, ale obawy inflacyjne wynosiły wówczas ok. 3 proc., a nie ok. 8,5 proc. Jej zdaniem, administracja Bidena nie jest jedyną w błędnej ocenie rozmiarów zagrożeń inflacją, taki pogląd podzielają także Fed, MFW i inni, a Bank Światowy mówił wcześniej o realnym zagrożeniu. — Fed powinien był działać, mówiłam od dawna, by robił to raczej wcześniej niż później i bardziej agresywnie. Im dłużej będziemy czekać, tym bardziej drakońskie działania trzeba będzie podejmować — stwierdziła Carmen Reinhart.