Zaczynając ten rok – podobnie jak i poprzedni – wielu zainteresowanych rynkami wschodzącymi liczyło, że wreszcie doczeka się odreagowania chińskiej giełdy.
Chiny rozczarowały
Początek roku dla Hang Senga był trudny, ale z czasem rynek zaczął się podnosić. Od połowy kwietnia do połowy maja obserwowaliśmy zaś wystrzał, który doprowadził indeks hongkońskiej giełdy do poziomów sprzed roku. Kolejne miesiące jak na razie nie przynoszą kontynuacji tego ruchu, a to oznacza, że dorobek Hang Senga po siedmiu miesiącach to ledwie 1,7 proc. I mimo niemal powszechnie panującej hossy nie jest to wcale najsłabszy z indeksów rynków wschodzących, aczkolwiek mający największy wpływ na ich benczmark.
– Struktura geograficzna indeksu MSCI Emerging Markets jest bardzo zróżnicowana. Największy udział w indeksie mają spółki chińskie – analizuje Rafał Grzeszyk, zarządzający Uniqi TFI. Jak przyznaje, rynek chiński w ostatnich kwartałach rozczarowywał inwestorów. – Narodowy Bank Chin w lipcu dość nieoczekiwanie obniżył stopę procentową (reverse repo). Wydaje się, że wzrost gospodarczy jest również poniżej oczekiwań polityków odpowiedzialnych za politykę gospodarczą – ocenia Grzeszyk.
Czytaj więcej
W tym roku indeksy akcji rynków rozwiniętych osiągnęły stopy zwrotu od kilku do kilkunastu procent. Ale nie wszystkie fundusze na tym skorzystały.
W tle cały czas jest temat wojny gospodarczej między USA a Chinami. – W ostatnich okresach rosła przewaga w sondażach dla Donalda Trumpa, który jest zwolennikiem agresywnej polityki handlowej wobec Chin. Jeśli wygra on wybory prezydenckie, trudno będzie oczekiwać poprawy nastrojów – przewiduje ekspert Uniqi TFI.