Jakie jest dzisiaj podejście zagranicznych inwestorów do Polski? Co mówią, gdy poruszany jest temat naszego rynku?
Polski rynek stał się w ostatnim czasie bardziej atrakcyjny. To wygenerowało popyt inwestorów zagranicznych. W pierwszej kolejności widzieliśmy jednak większą aktywność podmiotów typu hedge fund, co też było widoczne w transakcjach ABB, które robiliśmy w II połowie ubiegłego roku. Teraz widzimy także kapitał bardziej długoterminowy. Dzisiaj mniejszą uwagę zwraca on na ryzyko związane z wojną w Ukrainie, a bardziej patrzy przez pryzmat zmiany politycznej w Polsce, perspektywę normalizacji relacji z Unią Europejską, szansę na pieniądze z KPO i zwiększenie nakładów inwestycyjnych w polskiej gospodarce, które w konsekwencji poprawią wyniki spółek. Oczywiście to patrzenie na Polskę nie może odbywać się bez spoglądania na trendy międzynarodowe, które są wyznaczane m.in. przez politykę banków centralnych i perspektywę jej luzowania. Na innych rynkach także widzimy dobre nastroje, a to bez wątpienia pomaga także nam.
Czynniki te nie przemawiają nadal do szerszego grona inwestorów indywidualnych.
Tak, to prawda. To, co pomogłoby w większej aktywizacji inwestorów indywidualnych, to moim zdaniem pojawienie się IPO rozpoznawalnych spółek na GPW. Proszę bowiem zauważyć, że oprócz okresu z covidowego dołka, kiedy nagle bez żadnego IPO inwestorzy indywidualni ruszyli po akcje, to jednak aktywizacja klientów indywidualnych dość często jest skorelowana z transakcjami rozpoznawalnych spółek na rynku pierwotnym. Tych transakcji na razie u nas nie widać. One są wciąż na etapie planów, nie wiemy, o jakim horyzoncie czasowym w ich wypadku mówimy. Mam nadzieję, że jest to kwestia najbliższych kwartałów.
Czy nie istnieje jednak ryzyko, że wysyp IPO i zwiększenie aktywności inwestorów indywidualnych znów będzie pierwszym sygnałem do odwrotu?
Oczywiście nie można wykluczyć takiej sytuacji, ale też nie spodziewam się, żeby klient indywidualny w tej hossie pojawił się na ostatnim etapie niejako rzutem na taśmę. Klient indywidualny nieco inaczej podchodzi do rynku niż jeszcze kilka lat temu, kiedy to faktycznie był tym, który hossę zamykał. Teraz inwestorzy mają alternatywę inwestycji w postaci różnych klas aktywów czy też różnych rynków, a to powoduje, że inwestor jest bardziej „zdywersyfikowany”. Jeśli więc inwestorzy indywidualni pojawią się w końcowej fazie hossy, to raczej nie w takiej masie, jaką znamy z wcześniejszych okresów wzrostów.
Kapitał, tak jak powiedzieliśmy, się pojawił na polskim rynku, ale ofert wciąż brak…
Kapitał, czy to krajowy, czy inwestorów indywidualnych, instytucjonalnych, czy zagranicznych, zawsze się znajdzie, jeśli pojawią się ciekawe projekty.
Tylko na razie tych projektów brak, a z giełdy są ściągane kolejne spółki.
Nie przejmowałbym się samym faktem tego, że spółki schodzą z giełdy. To jest coś zupełnie naturalnego. Gorzej, jeśli zejściom z giełdy towarzyszy narracja, że giełda nie daje zbyt wielu korzyści, bo takie myślenie jest niestety bardzo zaraźliwe. Trzeba bardziej skupić się na tym, by przyciągać nowe spółki na giełdę. Wiemy, że jest rozpoczętych kilka procesów, mam nadzieję, że one ujrzą światło dzienne, chociaż jest to bardziej perspektywa II połowy roku. Spółki mają problem, by powiedzieć wiążąco „tak” rynkowi kapitałowemu i to mimo że warunki rynkowe są sprzyjające. Chce jednak podkreślić, że jako rynek musimy trochę zrewidować swoje podejście. Myśleniem życzeniowym jest to, że będziemy mieli 20–30 dużych transakcji rocznie. W obecnych warunkach nie znalazłoby się tylu kandydatów do wejścia na rynek. Raczej powinniśmy celować w kilka dużych IPO.