Rząd chce dogonić Unię w ciągu zaledwie dekady

Czy to możliwe, by Polska osiągnęła 95 proc. średniej zamożności unijnej już w 2030 r.? Czemu nie, ale to megawyzwanie – komentują z nutką sceptycyzmu ekonomiści.

Aktualizacja: 20.01.2021 10:36 Publikacja: 19.01.2021 21:00

Rząd chce dogonić Unię w ciągu zaledwie dekady

Foto: iStockphoto

W umowie partnerstwa, która określa ramy wykorzystania funduszy UE na lata 2021–2027 i która trafiła w tym tygodniu do konsultacji społecznych, rząd postawił sobie kilka ambitnych celów do osiągnięcia w 2030 r. Jednym z nich jest szybkie dogonienie Unii Europejskiej pod względem średniego poziomu zamożności. Rząd planuje, że już w 2030 r. PKB w przeliczeniu na jednego mieszkańca (z uwzględnieniem siły nabywczej) sięgnie 95 proc. średniej unijnej. Obecnie to 73 proc. (najświeższe dane z 2019 r.).

Ambitny cel

Gdyby to się udało, byłaby to bardzo dobra informacja dla Polaków, bo oznaczałaby, że także nasz poziom konsumpcji, bieżących dochodów i wynagrodzeń, czyli komfort życia, byłby bardzo zbliżony do średniej w UE. Byłby to także ogromny krok zbliżający nas do najbogatszych państw UE, w tym naszych sąsiadów – Niemiec, choć zrównanie się z tamtejszym poziomem życia zajmie dłużej niż dekadę.

Pytanie jednak, czy to w ogóle możliwe? Polska praktycznie w ciągu dekady musiałaby zbliżyć się do średniej UE o ponad 20 pkt proc., tymczasem od wejścia Polski do UE ten dystans skrócił się o 23 pkt proc. – To bardzo ambitny cel – przyznaje Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP. – Ale możliwy do osiągnięcia przy spełnieniu kilku warunków – podkreśla.

Czytaj także: Węglowe regiony w kolejce po miliardy z Unii

Takim warunkiem koniecznym byłoby zapewnienie szybkiego tempa rozwoju w granicach 4–5 proc. rocznie w Polsce (przy założeniu, że w tym czasie rozwinięte kraje UE będą rozwijać się wolniej).

– Pierwsza połowa nadchodzącej dekady wydaje się temu sprzyjać. Taki wzrost uda się wygenerować z wykorzystaniem środków krajowych i funduszy UE, a nie będą jeszcze odczuwalne tak mocno negatywne skutki procesów demograficznych – uważa Bujak. Druga część dekady może być trudniejsza, zaczniemy mocniej odczuwać skutki starzenia się społeczeństwa i na rynku pracy, i w zakresie obciążenia finansów publicznych. – Ale przy odpowiednich działaniach podtrzymujących efektywność inwestycji publicznych i tworzących odpowiednie środowisko dla inwestycji prywatnych możliwe jest utrzymanie tempa wzrostu PKB powyżej 4 proc. – ocenia ekonomista PKO BP.

Pobudzenie inwestycji to zresztą kolejny cel zapisany w umowie partnerstwa: 25 proc. stopy inwestycji wobec PKB w 2030 r. wobec 18,5 proc. w 2019 r. W tym przypadku luka do nadrobienia nie wydaje się tak duża, ale warto pamiętać, że rząd PiS już raz postawił sobie taki cel (25 proc.) w strategii na rzecz odpowiedzialnego rozwoju.

Etatyzm przeszkadza?

– I nie udało się go osiągnąć mimo sprzyjającej koniunktury – zauważa Sławomir Dudek, główny ekonomista Pracodawców RP. – Problemem okazują się inwestycje prywatne, a tu nie ma wyraźnej tendencji wzrostowej, bo nie brakuje klimatu inwestycyjnego. Zamiast tego ze strony rządu mamy dążenie do etatyzacji gospodarki, do zwiększania kontroli i regulowania procesów gospodarczych, rosnące obciążenia przedsiębiorstw i oczywiście problemy z praworządnością. To zniechęca firmy do inwestycji na większą skalę – wyjaśnia Dudek. Jego zdaniem problematyczna zaczyna być także efektywność alokacji środków przez system finansowy i bankowy, gdzie także rośnie udział państwa.

– Gdyby udało się w tak szybkim tempie nadrobić lukę do UE, byłoby fantastycznie – komentuje Sonia Buchholtz, główna ekonomistka Konfederacji Lewiatan. – Ale musimy sobie zdawać sprawę, że do 95 proc. średniej unijnej jest nam bardzo daleko, a proste rezerwy wzrostu, tzw. nisko wiszące owoce, zostały już zerwane. By przeskoczyć też barierę, musielibyśmy w pewnym sensie wymyślić sobie naszą gospodarkę na nowo – zaznacza ekonomistka. Jej zdaniem oznaczałoby to konieczności fundamentalnej zmiany, znalezienia nowych przewag konkurencyjnych i wykorzystania potencjału choćby zielonej czy cyfrowej rewolucji.

Sceptyczny jest też Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego. – By w ciągu dekady doskoczyć do 95 proc. średniej unijnej, musielibyśmy gonić UE przeciętnie po 2 pkt proc. rocznie. Takie tempo konwergencji udało się nam osiągnąć tylko w pierwszych latach członkostwa, potem spadło do ok. 1 pkt proc. Wówczas pomógł nam pozytywny szok dla gospodarki, jakim była integracja. Dziś też potrzebowalibyśmy szoku ekonomicznego czy technologicznego, który przestawiłby naszą gospodarkę na wyższe tory – zaznacza Benecki. Jego zdaniem na razie jednak trudno znaleźć symptomy takich pozytywnych zjawisk.

Jak wykorzystać 76 mld euro

Umowa partnerstwa, którą Polska podpisze z Komisją Europejską, to najważniejszy dokument określający, w co zainwestujemy fundusze UE na lata 2021–2027. Chodzi o 76 mld euro z polityki spójności (72,2 mld euro) i Funduszu na rzecz Sprawiedliwej Transformacji (3,8 mld euro). Pieniądze dostępne w ramach polityki spójności zostaną przeznaczone na realizację inwestycji w innowacje, przedsiębiorczość, cyfryzację, infrastrukturę, ochronę środowiska, energetykę, edukację i sprawy społeczne. Umowa partnerstwa nie obejmuje tzw. Funduszu Odbudowy. Podstawą wykorzystania tego instrumentu pomocy po pandemicznym kryzysie ma być w Polsce Krajowy Plan Odbudowy, który ma trafić do konsultacji społecznych w ciągu najbliższych tygodni.

prof. Witold Orłowski Akademia Finansów i Biznesu Vistula

Cel szybkiego gonienia średniej unijnej sam w sobie jest dobry, inną sprawą są szanse na jego realizację. Trzeba pamiętać, że im bliżej nam do poziomu unijnego, tym pogoń staje się trudniejsza. By osiągnąć ten ambitny cel, polska gospodarka musiałaby naprawdę się zmienić, w kierunku gospodarki opartej na wiedzy, biorącej udział w rewolucji przemysłowej. Do tego nie wystarczy triumfalne ogłaszanie pojedynczych sukcesów czy kolejnych strategii, tu trzeba poważnych reform. Na razie nie widziałem dokumentów wskazujących ścieżki, jakimi mamy osiągnąć ten cel.

W umowie partnerstwa, która określa ramy wykorzystania funduszy UE na lata 2021–2027 i która trafiła w tym tygodniu do konsultacji społecznych, rząd postawił sobie kilka ambitnych celów do osiągnięcia w 2030 r. Jednym z nich jest szybkie dogonienie Unii Europejskiej pod względem średniego poziomu zamożności. Rząd planuje, że już w 2030 r. PKB w przeliczeniu na jednego mieszkańca (z uwzględnieniem siły nabywczej) sięgnie 95 proc. średniej unijnej. Obecnie to 73 proc. (najświeższe dane z 2019 r.).

Pozostało 91% artykułu
Fundusze europejskie
Horizon4Poland ’24 - fundusze europejskie na polskie projekty B+R!
Fundusze europejskie
Pieniądze na amunicję i infrastrukturę obronną zamiast na regiony
Fundusze europejskie
Piotr Serafin bronił roli regionów w polityce spójności
Fundusze europejskie
Fundusze Europejskie w trosce o zdrowie psychiczne dzieci i młodzieży
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Fundusze europejskie
Polska przeciwna demontażowi polityki regionalnej. Ma poparcie europejskich regionów