Rok temu Komisja Nadzoru Finansowego przedstawiła stanowisko w sprawie programów poleceń oraz programów partnerskich realizowanych przez firmy inwestycyjne. Intencje urzędu być może były słuszne, ale po raz kolejny brutalnie zderzyły się one z rzeczywistością. Część podmiotów, głównie zagranicznych, przeszła bowiem obok stanowiska naszego nadzorcy obojętnie i działa tak, jakby go nie było.
Uwagi KNF
Jak podkreśla KNF, opublikowany rok temu dokument miał na celu zwrócenie uwagi rynku na zidentyfikowane przez nadzór zjawisko, jego ramy prawne i podejście nadzorcze do tego zagadnienia. Uwagę nadzorcy zwróciła bowiem powszechna w tamtym czasie praktyka, która polegała na tym, że firmy inwestycyjne, w szczególności te działające na rynku forex i CFD, poprzez programy poleceń angażowały klientów do promowania świadczonych przez nie usług maklerskich. W zamian za skuteczne polecenie usług (pozyskanie nowego klienta) firmy inwestycyjne miały przyznawać różnego rodzaju świadczenia, najczęściej w formie bezpłatnych instrumentów finansowych, ale także środków pieniężnych na ich zakup lub zniżek na opłaty pobierane za świadczenie usług. Uwagę nadzorcy zwróciły także programy partnerskie polegające na proponowaniu przez firmy inwestycyjne osobom trzecim (m.in. youtuberom, blogerom czy też właścicielom stron internetowych) prowadzenia marketingu i pozyskiwania klientów w zamian za ustalone świadczenie pieniężne. Część z takich programów uzależniała wysokość świadczenia od skuteczności działania partnera.
Komisja sprawę postawiła jasno: klienci firmy inwestycyjnej lub nieregulowani pośrednicy nie mogą prowadzić, m.in. w ramach programów poleceń albo programów partnerskich, zindywidualizowanych działań mających na celu pozyskanie dla firmy inwestycyjnej klientów lub potencjalnych klientów usług maklerskich. Takie osoby nie mogą również informować o zakresie usług maklerskich świadczonych przez daną firmę. Czynności te mogą być bowiem wykonywane wyłącznie przez firmę inwestycyjną lub jej agentów. Jak wygląda sytuacja po roku? Do wskazań nadzorcy zastosowały się przede wszystkim polskie podmioty, które ograniczyły tego typu praktyki.
– Co do zasady polskie podmioty wydają się rozumieć podejście UKNF i jeśli mają w tym zakresie pewne pomysły czy plany, prowadzą z nami na ten temat dialog – częstą praktyką jest, że przedstawiciele UKNF spotykają się z takimi podmiotami w celu ich omówienia – przyznaje nadzór.
Zagraniczny problem
O ile polskie firmy się starają, o tyle gorzej wygląda sytuacja w przypadku zagranicznych podmiotów, które nie podlegają naszemu nadzorowi. Firma Freedom24 na swojej stronie internetowej otwarcie informuje o programach partnerskich. Podobnie jest chociażby w przypadku eToro, Plus500, Tickmilla czy też easyMarkets, a i to nie wyczerpuje pełnej listy firm, które nadal stosują tego rodzaju praktyki. To powoduje, że polskie firmy znów mają prawo czuć się „pokrzywdzone”.