Aktorzy dali radę, włącznie z Bogusławem Lindą jako Franzem Maurerem. Zagrał swoje i kobiety będą płakać! W trudnej, bo dramatycznej roli ojca, który stracił syna w policyjno-gansterskim pojedynkach, wystąpił Cezary Pazura. Dobre wrażenie robi postać Marcina Dorocińskiego, który łączy środowisko starych, ideowych „psów” oraz nowych, skorumpowanych.
W ogóle to na początku nie jest źle: Maurera wychodzącego z więzienia po 25 latach wita przed bramą tylko zagraniczna delegacja… GRU. Padają pogróżki, a jak się wkrótce dowiadujemy, bomba zegarowa nastawiona przez naszych przyjaciół z Moskwy została uruchomiona i żaden saper z „Czterech pancernych” jej nie będzie chciał rozbroić.
Bardzo udana jest scena pościgu na autostradzie z karambolem prawie-że-godnym „Blues Brothers”, jednak potem, poza dialogami, które wpadają w ucho – z filmu uchodzi powietrze jak z promocyjnego balonika.
Do pierwszej części trylogii, szokującej ostrością analizy przemian ustrojowych po 1989 r., „W imię zasad” się nie umywa. Żadnych odkryć i rewelacji. Na szczęście jest lepiej niż w pretensjonalnym filmie "Psy 2. Ostatnia krew".