Pochodzi z prostej rodziny. Będąc nastolatkiem zarabiał m. in. jako dostawca artykułów spożywczych, kopał rowy i baseny, pracował w tartaku. Był też instruktorem pływania w wojsku. Kiedy studiował administrację w Los Angeles, reżyser Arthur Lubin zaproponował mu zdjęcia próbne do filmu „Francis in the Navy”. Był rok 1955 r. Tak się zaczęło. Jako aktor Clint Eastwood zdobył sławę grając u włoskiego mistrza od spaghetti-westernów Sergia Leone. W Stanach występował m.in. w filmach Don Siegla, ale największy rozgłos przyniosła mu seria fabuł o „Brudnym Harry’m”, gdzie wcielił się w postać bezwzględnego i brutalnego policjanta Harry’ego Callahana. Grał go przez 17 lat. A od początku lat 70. zaczął reżyserować. Dziś ma w swoim dorobku ponad 40 filmów, m.in. „Bez przebaczenia”, „Doskonały świat”, Rzekę tajemnic”, „Za wszelką cenę”, „Sztandar chwały”, „Listy z Iwo Jimy”. W Premium Collection wyszły właśnie na płytach trzy obrazy, które powstały między 2016 a 2018 rokiem. Wszystkie zostały oparte na prawdziwych histroriach.
Tytułowy „Sully” to Chesley Sullenberger. Pilot, który 15 stycznia 2009 roku wystartował Airbusem A320 ze 155 osobami na pokładzie z nowojorskiego lotniska LaGuardia. Zanim maszyna osiągnęła przelotową wysokość, wleciało w nią stado gęsi, niszcząc oba silniki. Kapitan podjął decyzję o awaryjnym lądowaniu na rzece. Amerykanie nazwali je potem „cudem na Hudson”.
Eastwood pokazuje ten wypadek i dramatyczną decyzję kapitana w retrospekcjach, ważniejsze jest dla niego to, co stało się potem. Śledztwo lotniczej komisji do spraw bezpieczeństwa, w którym biegli badają, czy Sully nie mógł wrócić na pas któregoś z nowojorskich lotnisk. Wynik przesłuchań i symulacji komputerowych ma zadecydować, czy pilot jest bohaterem czy zaślepionym pychą ryzykantem narażającym cudze życie, napiętnowanym, pozbawionym prawa do emerytury bankrutem. W tle tej rozgrywki są towarzystwa ubezpieczeniowe, próbujące udowodnić, że o katastrofie, w której zniszczony został Airbus zadecydował błąd pilota.
Można Clintowi, który jest jednym z nielicznych w środowisku filmowym zwolenników Trumpa zarzucić, że upraszcza wizję historii. Słusznie stoi murem za kapitanem, kompromitując prawo i demokratyczne instytucje. Ale jednocześnie nie niuansuje bohaterów, pokazuje świat, w którym zwyczajny człowiek wie lepiej niż eksperci. Bo ma czyste, jankeskie serce, a nie interesy i sieci powiązań. Czarno-biały obraz świata i populizm w czystej postaci. 90-letni Clint Eastwood, który zawsze widział złożoność świata, teraz o niej zapomniał. Ale wciąż „Sully” jest filmem bardzo ciekawym. Świetne rzemiosło, autentyczny bohater robią swoje. A atutem filmu jest też Tom Hanks w roli głównej.
Na autentycznej historii oparty jest również inny film Eastwooda „15:17 do Paryża”. 21 sierpnia 2015 roku trzej młodzi Amerykanie i Brytyjczyk udaremnili napad terrorystyczny, do jakiego miało dojść w pociągu do Paryża. Spencer Stone, Alek Skarlatos i Anthony Sadler oraz Brytyjczyk, Chris Norman obezwładnili dżihadystę, który w imię Allaha chciał wystrzelać pasażerów. Zostali później za to odznaczeni Legią Honorową przez prezydenta Francoisa Hollande. Eastwood stworzył portret ludzi, którzy przyjaźnili się od wczesnej młodości, a w głównych rolach wystąpili prawdziwi bohaterowie tej historii.