„Między nami dobrze jest” w kinach

W reżyserskim debiucie filmowym „Między nami dobrze jest” Grzegorz Jarzyna stawia głównie na siłę tekstu Doroty Masłowskiej - pisze Jacek Marczyński.

Aktualizacja: 12.01.2015 11:14 Publikacja: 12.01.2015 05:02

Roma Gąsiorowska w „Między nami dobrze jest”

Roma Gąsiorowska w „Między nami dobrze jest”

Foto: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty

To druga – po „Wojnie polsko-ruskiej" Xawerego Żuławskiego – próba przeniesienia na ekran utworu Doroty Masłowskiej. Można się zżymać na obecne ciągoty wokalne autorki-piosenkarki, ale w swych powieściach i sztukach potrafi celnie zdiagnozować polską współczesność.

Obie ekranizacje różni wiele. Łączy zaś próba znalezienia filmowego ekwiwalentu dla przedstawianego przez pisarkę świata, który – trawestując monolog z „Między nami dobrze jest" – jest taki prawdziwy, że aż nieprawdziwy, taki śmieszny, że aż nieśmieszny.

U Żuławskiego był realizm oraz techniczne triki możliwe tylko w kinie, u Jarzyny od pierwszego obrazu, gdy z kompletnej bieli wyłaniają się postaci bohaterek, wiadomo, że świat przedstawiony powstał w filmowym studiu.

Czy to, co oglądamy, jest jedynie rejestracją spektaklu Grzegorza Jarzyny, który od kilku lat grany jest w TR Warszawa? To film czy teatr na dużym ekranie? W czasach, gdy komputer pozwala wyczarować każdą rzeczywistość, filmowcy unikają takiej inscenizacyjnej ascezy. Może z wyjątkiem Larsa von Triera, ale on jest reżyserem dziwakiem.

Jarzynie nie zależy, by oszałamiać efektami. Jeśli stosuje jakieś inscenizacyjne zabiegi, jeśli dokonuje zbliżeń na twarze aktorów, czyni to, by podkreślić znaczenie tekstu. W charakterystycznym dla Masłowskiej zalewie słów, grepsów, skojarzeń widz ma odnaleźć nie tylko literacką zabawę.

„Między nami dobrze jest" daje obraz Polaków XXI wieku. Tych odrzuconych, którzy nie załapali się na promocje i przeceny. I tych, którzy przed kamerami puszą się sukcesami, choć wiedzą, że są one wydmuszkami. To portret nas, żyjących w globalnym świecie, a obciążonych kompleksem polskości, udających, że polskiego – jak mówi bohaterka Masłowskiej – nauczyliśmy się z płyt i kaset podrzuconych przez sprzątaczkę.

Film jest zapisem zbiorowej kreacji zespołu TR Warszawa, na czele z Danutą Szaflarską. W roli Osowiałej staruszki snującej wspomnienia świetnie się czuje w groteskowym tekście Masłowskiej.

Aktorów Jarzyny chwalono przy okazji teatralnej premiery, teraz komplementy można powtórzyć dla brawurowych kreacji Magdaleny Kuty i Marii Maj, także dla Aleksandry Popławskiej, Adama Woronowicza, Rafała Maćkowiaka, Romy Gąsiorowskiej, Agnieszki Podsiadlik i Katarzyny Warnke. Ale gdy w finale pojawia się polityk odwołujący do dawnej polskiej wielkości (Lech Łotocki), rodzi się pytanie: to jeszcze teatr czy już życie? I czy przypadkiem ów „piaszczysty spłachetek ziemi ukochanej" nie tkwi w każdym z nas?

Ekranowa premiera „Między nami dobrze jest" zbiegła się ze śmiercią Tadeusza Konwickiego, twórcy takiego kina, którego od lat nikt nie uprawia: chorego na polskość, kreacyjnego, bardzo osobistego. Odprysk klimatu jego dzieł jest w ekranizacji dokonanej przez Jarzynę. W filmach Konwickiego był jednak duch romantycznego dramatu, tu dominuje groteska. Cóż, jakie czasy, taka sztuka.

To druga – po „Wojnie polsko-ruskiej" Xawerego Żuławskiego – próba przeniesienia na ekran utworu Doroty Masłowskiej. Można się zżymać na obecne ciągoty wokalne autorki-piosenkarki, ale w swych powieściach i sztukach potrafi celnie zdiagnozować polską współczesność.

Obie ekranizacje różni wiele. Łączy zaś próba znalezienia filmowego ekwiwalentu dla przedstawianego przez pisarkę świata, który – trawestując monolog z „Między nami dobrze jest" – jest taki prawdziwy, że aż nieprawdziwy, taki śmieszny, że aż nieśmieszny.

Pozostało 83% artykułu
Film
„Blitz” otworzy tegoroczny festiwal EnergaCAMERIMAGE
Film
Polski kandydat do Oscara wybrany. Jaki film powalczy o nominację?
Film
"Bokser" Netflixa. Powyżej i poniżej pasa
Film
Batman powróci na ekran. I to nie raz
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Film
"Antychryst" Larsa von Triera: Seks pełen okrucieństwa