Nie żyje Jadwiga Barańska

W Los Angeles zmarła Jadwiga Barańska, niezapomniana odtwórczyni roli Barbary Niechcic w „Nocach i dniach”

Publikacja: 25.10.2024 06:56

Jadwiga Barańska (1935-2024)

Jadwiga Barańska (1935-2024)

Foto: PAP/Paweł Supernak

Mówiła o sobie:

— Ja jestem twardy facet. Zahartowałam się w dzieciństwie. Ojca wykończyli Niemcy, matka była w obozie. Po wojnie zostałyśmy same. Byłam typowym dzieckiem wojny z naciekiem gruźliczym, po wyzwoleniu znalazłam się nawet w sanatorium, jakie dla wyniszczonych polskich dzieci założyli w Otwocku Szwedzi. Przez szkołę przeszłam z kluczem od mieszkania zawieszonym na szyi. Żeby żyć, sprzedawałam bibułkę do papierosów Solali. I nie buntowałam się. Matka nauczyła mnie, że trzeba akceptować wszystko, co przynosi życie. Że nie można się z losem boksować.

Jadwiga Barańska od zawsze kochała grać

Ale przecież gdzieś w środku, głęboko, musiały w niej tkwić dziecięce tęsknoty. Bo kochała grać. Jako siedmiolatka była gwiazdą dziecięcych kolonii sióstr Urszulanek, w szkole występowała na wszystkich akademiach. 

Czytaj więcej

Barańska i Antczak - nierozłączna para

Po maturze zdawała na studia aktorskie do Łodzi. Oblała egzamin. Zwłaszcza jeden z egzaminatorów szczególnie uwziął się, by nie przyjmować na uczelnię czegoś tak niepozornego, małego i chudego. Ale to „małe, chude” zjawiło na egzaminie w następnym roku. Tym razem nawet ów oponent głosował za przyjęciem upartej dziewczyny. Dostrzegł jej talent, potem także urok. Tym facetem był Jerzy Antczak. Kiedy była na pierwszym roku, pobrali się. 

Po dyplomie Jadwiga Barańska trafiła do warszawskiego Teatru Klasycznego. I może, wbrew nazwie tej sceny, nie grała tam wielkich, klasycznych ról, ale nie schodziła ze sceny. A ważne role też przyszły: w Teatrze Telewizji. 

W 1963 roku jej mąż został naczelnym reżyserem tej największej polskiej sceny, która zagościła na małym ekranie. Barańska stworzyła świetne kreacje w sztukach przez niego reżyserowanych: w „Szklanej menażerii”, „Skowronku”, „Żałoba przystoi Elektrze”, „Trzech siostrach”, „Oświadczynach”, „Jubileuszu”, świetną rolę zagrała też w wyreżyserowanych przez Gustawa Holoubka „Mieszczanach”. Wbrew pozorom nie zajęła stałego miejsca w mężowskiej obsadzie. Na 100 zrealizowanych przez Antczaka spektakli zagrała w 10. I rzeczywiście były to role znaczące. 

Jadwiga Barańska stworzyła niezwykłą postać Barbary Niechcic w „Nocach i dniach”

A potem, razem z Antczakiem weszła do filmu. Ich „Hrabinę Cosel” obejrzało 10 milionów widzów, ale przez część krytyki film został przyjęty chłodno. Dopiero po roli Barbary w „Nocach i dniach” Barańska zebrała znakomite recenzje. Uczłowieczyła swoją bohaterkę, postarała się zrozumieć meandry jej osobowości, nie chciała z niej uczynić jedynie złej, niespełnionej, rozkapryszonej baby dręczącej poczciwca, który się z nią ożenił. Walczyła o to, by przyszły widz nie ocenił jej bohaterki jednoznacznie, by mógł ją polubić i zrozumieć jej dramat. 

Czytaj więcej

Hańska, Łęcka, Niechcicowa...

— Bo to był czas niezwykły. Ekipa trwała przy nas wiernie przez dwa lata. Razem przeżywaliśmy chwile szczęścia i dramaty. Czuliśmy, że robimy coś ważnego — mówiła mi aktorka.

Uczłowieczyła swoją bohaterkę, postarała się zrozumieć meandry jej osobowości, nie chciała z niej uczynić jedynie złej, niespełnionej, rozkapryszonej baby dręczącej poczciwca, który się z nią ożenił.

Rola w „Nocach i dniach” przyniosła jej w 1976 roku nagrodę aktorską w Berlinie. Po nominacji do Oscara dla tego filmu, recenzent „Los Angeles Times” napisał, że największe gwiazdy hollywoodzkie marzyłyby, żeby zagrać jak Barańska, zaś krytyk „New York Timesa” porównywał jej „wspaniałą rolę pełną inteligencji i rezygnacji” do kreacji Moniki Vitti w „Przygodzie”.

„Noce i dnie” obejrzało w Polsce ponad 22 mln widzów. 

Na przełomie lat 70. I 80. Jerzy Antczak stracił posadę w teatrze telewizji, Ale ówczesny prezes Radiokomitetu Maciej Szczepański chciał rozkręcać koprodukcje i zaoferował mu funkcję przedstawiciela Polskiej Telewizji w Ameryce.

Antczak uczestniczył w podpisaniu pierwszej umowy koprodukcyjnej na realizację filmu „Mur”. Zdjęcia do tego obrazu skończyły się w Katowicach w sierpniu roku 1980. Wkrótce potem Szczepański stanął przed sądem. NIK-owskie kontrole nie opuszczały „Muru”, ale nie udało się wykryć żadnych nadużyć. Mimo to Barańska podjęła decyzję: postanowiła nie wracać. Powiedziała mi kiedyś:

— Ojciec Antczaka był oficerem AK, miał dwa Virtuti Militari. Kiedy po procesie AK-owców, torturach i latach więzienia został zrehabilitowany, od władzy ludowej dostał na przeproszenie zegarek Pobieda. Więc ja sobie wtedy powiedziałam: „Nie chcę w domu drugiej Pobiedy”. Bałam się, że Jurka zszargają, a po latach przeproszą nonparelem w jakiejś gazecie.

Jadwiga Barańska: Przeżyłam swoje wielkie zawodowe spełnienie

Ta decyzja była równoznaczna z końcem jej zawodowej kariery. Zdawała sobie z tego sprawę. Bo komu tak naprawdę może się w Ameryce przydać czterdziestoletnia aktorka ze słowiańskim akcentem? Przez jakiś czas tułali się po Ameryce, w końcu Jerzy Antczak został zaproszony na wykłady na uniwersytecie UCLA w Los Angeles. Potem dostał tam tzw. tenure czyli dożywotnią posadę akademicką. 

W Ameryce po pokazach w Akademii Filmowej „Nocy i dni” do Barańskiej zgłosiło się kilku agentów i filmowców, proponowano jej wzięcie udziału w próbnych zdjęciach albo w przedstawieniach lokalnego teatru. Odmawiała.

Odrzuciła też propozycję roli w telewizyjnym tasiemcu, gdy powiedziano jej, że ma się stawić na planie następnego dnia, a swoje dialogi będzie czytać z telepromtera. 

— Nigdy nie spotkałem nikogo równie pozbawionego drapieżności i pędu, który towarzyszy gwiazdom – mówił Jerzy Antczak. W Stanach Barańska poświęciła się rodzinie. Woziła męża na wykłady, bo on sam nie mógł prowadzić samochodu. Zajmowała się synem, opiekowała się starą matką, którą sprowadziła do Los Angeles. Kiedyś powiedziała mi:

— Bywają aktorzy, którzy do 80 roku życia nie schodzą ze sceny i nie mają w dorobku ról, o których zawsze marzyli. Ja przeżyłam swoje wielkie zawodowe spełnienie. Więc nie muszę się dalej bić.

Ale gdzieś w środku tkwiła w niej tęsknota. Napisała scenariusz „Damy Kameliowej”, którą Antczak wyreżyserował w Polsce.  

Dziewięć lat temu, w 2015 roku, przeżyła wielki dzień, gdy podczas festiwalu w Gdyni odebrała Diamentowe Lwy - nagrodę publiczności biorącej udział w plebiscycie na najlepszą polską aktorkę czterdziestolecia. 

W ostatnich latach chorowała. Byli przy niej syn i mąż, z którym przez prawie siedemdziesiąt lat tworzyła piękny związek, pełen miłości i lojalności. Ale traciła wiarę w życie, słaba, przykuta do łóżka nie chciała żyć. To oni dwaj robili wszystko, by czuła się potrzebna i kochana. 

Odeszła kilka dni po swoich 89 urodzinach. 

Mówiła o sobie:

— Ja jestem twardy facet. Zahartowałam się w dzieciństwie. Ojca wykończyli Niemcy, matka była w obozie. Po wojnie zostałyśmy same. Byłam typowym dzieckiem wojny z naciekiem gruźliczym, po wyzwoleniu znalazłam się nawet w sanatorium, jakie dla wyniszczonych polskich dzieci założyli w Otwocku Szwedzi. Przez szkołę przeszłam z kluczem od mieszkania zawieszonym na szyi. Żeby żyć, sprzedawałam bibułkę do papierosów Solali. I nie buntowałam się. Matka nauczyła mnie, że trzeba akceptować wszystko, co przynosi życie. Że nie można się z losem boksować.

Pozostało 92% artykułu
Film
EnergaCAMERIMAGE: Hołd dla Halyny Hutchins
Film
Seriale na dużym ekranie - znamy program BNP Paribas Warsaw SerialCon 2024!
Film
„Father, Mother, Sister, Brother”. Jim Jarmusch powraca z nowym filmem
Film
EnergaCAMERIMAGE 2024: Angelina Jolie zachwyca w Toruniu jako Maria Callas
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Film
Festiwal Korelacje: Pierwszy taki festiwal w Polsce. Filmy z komentarzem artystów