Mówiła o sobie:
— Ja jestem twardy facet. Zahartowałam się w dzieciństwie. Ojca wykończyli Niemcy, matka była w obozie. Po wojnie zostałyśmy same. Byłam typowym dzieckiem wojny z naciekiem gruźliczym, po wyzwoleniu znalazłam się nawet w sanatorium, jakie dla wyniszczonych polskich dzieci założyli w Otwocku Szwedzi. Przez szkołę przeszłam z kluczem od mieszkania zawieszonym na szyi. Żeby żyć, sprzedawałam bibułkę do papierosów Solali. I nie buntowałam się. Matka nauczyła mnie, że trzeba akceptować wszystko, co przynosi życie. Że nie można się z losem boksować.
Jadwiga Barańska od zawsze kochała grać
Ale przecież gdzieś w środku, głęboko, musiały w niej tkwić dziecięce tęsknoty. Bo kochała grać. Jako siedmiolatka była gwiazdą dziecięcych kolonii sióstr Urszulanek, w szkole występowała na wszystkich akademiach.
Czytaj więcej
Duet w życiu prywatnym i zawodowym, aktorka i reżyser, czyli Jadwiga Barańska i Jerzy Antczak, są bohaterami najbliższej „Niedzieli z…” w TVP Kultura. Początek o 17.15.
Po maturze zdawała na studia aktorskie do Łodzi. Oblała egzamin. Zwłaszcza jeden z egzaminatorów szczególnie uwziął się, by nie przyjmować na uczelnię czegoś tak niepozornego, małego i chudego. Ale to „małe, chude” zjawiło na egzaminie w następnym roku. Tym razem nawet ów oponent głosował za przyjęciem upartej dziewczyny. Dostrzegł jej talent, potem także urok. Tym facetem był Jerzy Antczak. Kiedy była na pierwszym roku, pobrali się.