Tytuł nagrodzonego Złotą Palmą filmu Seana Bakera „Anora” to imię seksworkerki. Tańczy na rurze w nowojorskim klubie, czasem też idzie z bogatymi klientami do łóżka, wykłócając się o pieniądze. Pewnego dnia wpada w oko rozwydrzonemu dupkowi mieszkającemu w luksusowym domu i otoczonemu ludźmi, którzy są w każdej chwili na jego usługi. Nie jest biznesmenem ani specjalistą od sztucznej inteligencji, lecz synem rosyjskiego oligarchy. Szasta pieniędzmi rodziców i może sobie pozwolić na wszystko.
Seks z Anorą wyjątkowo mu się podoba, więc żeni się z nią w czasie wycieczki do Las Vegas. I wszystko jest jak w bajce, dopóki informacja o ślubie syna z nowojorską prostytutką nie dotrze do jego rodziców w Rosji. Jak się skończy afera – można się domyślać. Problem w tym, że dziewczyna zdążyła uwierzyć, że świeżo poślubiony „mąż” naprawdę się w niej zakochał. A on, uciekając przed rodzicami, chroni się w szemranych nocnych klubach. W końcu wróci jednak grzecznie z rodzicami do Rosji. Anora zaś, potraktowana jak śmieć, stwardnieje.
Baker zrobił film o sile pieniądza, ale też o upokorzeniu. Chwilami zabawny, chwilami nużący i zbyt długi. Jest to uproszczony, ale mocny obraz o podziałach świata. – Mój sen się spełnił – powiedział Sean Baker, odbierając Złotą Palmę.
Czytaj więcej
Na towarzyszących festiwalowi canneńskiemu targach dużym zainteresowaniem cieszy się nowy film Agnieszki Holland „Franz”.
Nasiona świętej figi
Jury obradujące pod przewodnictwem autorki „Barbie” Grety Gerwig nie spełniło natomiast snu wielkiej postaci współczesnego kina – Mohammada Rasoulofa, którego pokazane w ostatnim dniu festiwalu „Nasiona świętej figi” wybijały się wysoko ponad wszystko, co w konkursie było przedtem. Irański dysydent uciekł z kraju, gdy sąd apelacyjny utrzymał wyrok skazujący go na osiem lat więzienia, chłostę, przepadek mienia i zakaz pracy, i zrobił film wstrząsający.