Obok Francisa Forda Coppoli to właśnie on był tutaj artystą, na którego film uczestnicy festiwalu czekali z największą ciekawością.
„Kinds of Kindness” („Rodzaje życzliwości”) jest czwartym tytułem, który Yorgos Lanthimos prezentuje w Cannes. Po raz pierwszy pojawił się na Croisette w 2009 roku z „Dogtooth” – zdobył wtedy nagrodę jury w sekcji Un Certain Regard. Sześć lat później jego „Lobster” został już zakwalifikowany do konkursu głównego i również wyjechał z Nagrodą Jury. W 2017 roku Lanthimos zdobyli nagrodę za najlepszy scenariusz filmu „Zabicie świętego jelenia”. W ubiegłym roku grecki reżyser zdradził Cannes dla Wenecji. Na Lido w 2018 roku zaprezentował „Faworytę”, a w 2023 „Biedne istoty”, za które odebrał najwyższy laur - Złotego Lwa. Potem jego film zgarnął worek innych wyróżnień i cztery Oscary.
Czytaj więcej
Czy pokazana na festiwalu w Cannes piąta część opowieści z cyklu „Mad Max”, już oczywiście bez Mela Gibsona, stanie się wielkim przebojem lata?
„Kind of Kindness” Lanthimos nakręcił niemal z tą samą ekipą co „Biedne istoty”. To trzy różne opowieści. W każdej grają ci sami aktorzy z Emmą Stone, Willemem Dafoe i Jesse’m Plemonsem na czele. Najciekawsza jest pierwsza etiuda – rodzaj satyry na współczesny świat korporacyjny. Opowieść o facecie, o którego życiu – w sprawach wielkich i najdrobniejszych – decyduje jego szef. To on mówi mu co ma jeść (mężczyzna nie może być wychudzony), jak się ubrać, jak się zachowywać. To on zabrania mu mieć dzieci, a wreszcie każe spowodować wypadek, w którym ma zginąć inny kierowca. Lanthimos portretuje świat, który wyzuwa ludzi z osobowości, zabiera im własną wolę i życie. Niestety, potem jest dużo gorzej. W drugiej etiudzie do mężczyzny wraca nagle żona, która została uznana za zaginioną. Tylko, że on wpada w obsesję: nie wierzy, że osoba, która stanęła w drzwiach ich domu naprawdę jest jego żoną. W trzeciej opowieści bohaterka podąża za perwersyjnym przywódcą kultu, by szukać kobiety mogącej wskrzesić zmarłych.
Lanthimos obserwuje te sfery życia, w których człowiek oddaje władzę nad sobą komuś innemu. W korporacji, małżeństwie, wierze. Jednak dwa ostatnie akty, pełne seksu, okrucieństwa i surrealizmu nie przekonują. Nie mają w sobie dyscypliny, grzeszą intelektualnym hochszpalerstwem, wydają się maksymalnie absurdalne.