„Tyle co nic”: wieś niespokojna i niewesoła

W „Tyle co nic” Grzegorz Dębowski pokazuje prowincję bez poczucia wyższości i bez romantyzmu. Rzeczywistość sprawiła, że wchodzący do kin film stał się bardzo aktualny.

Publikacja: 04.03.2024 03:00

Rolnicy protestujący przed domem posła – to punkt wyjścia w filmie „Tyle co nic”

Film „Tyle co nic”

Rolnicy protestujący przed domem posła – to punkt wyjścia w filmie „Tyle co nic”

Foto: Forum Film Poland

To kolejny w tym roku na ekranach polski film o wsi. Ale to nie są temperamentni „Sami swoi”. To nie są też malowani, roztańczeni „Chłopi”. Zrealizowany w Studiu Munka debiut Grzegorza Dębowskiego „Tyle co nic” jest oryginalny, nie ulega kliszom, jakie często towarzyszą opowieściom o prowincji.

Protest rolników

– Zobaczyłem w mediach protestujących rolników i zrozumiałem, że są to zdeterminowani ludzie, którzy o coś walczą. Ale to był impuls. Potem chciałem bardziej zbliżyć się do człowieka, pokazać jego emocjonalność – mówi reżyser.

Czytaj więcej

Stephan Castang, reżyser „Vincent musi umrzeć”: Pies obserwuje piekło stworzone przez ludzi

Rzeczywiście to właśnie zrobił. „Tyle co nic” zaczyna się jak kino społeczne. Rolnicy protestują pod nowobogackim domem posła, który w czasie głosowania w Sejmie sprzeniewierzył się ich interesom. Gdy potrzebował głosów wyborców, chodził od domu do domu i obiecywał, a teraz zdradził interesy rolników. Na jego podwórku wylewają więc w nocy gnojówkę. Krzyczą: „Cham i złodziej!”.

Żona parlamentarzysty wygraża z balkonu, wyzywa niedawnych wyborców od sk…synów. Tylko że kiedy już wszyscy się rozchodzą, kamera pokazuje wystającą z góry gnoju rękę. Ofiara, Waldek Biernacki, był przyjacielem organizatora protestu Jarka, ale to właśnie jego policjanci przesłuchują jako pierwszego podejrzanego.

„Tyle co nic” nie jest jednak kryminałem ani kinem politycznym. W tym filmie widz znajdzie wszystko. Owszem, na końcu okaże się, jak umarł Biernacki, a wątek konfliktu wsi z posłem będzie przewijał się przez całą opowieść. Grzegorz Dębowski pokazuje dwulicowość polityka, który skupuje ziemię, robi własne interesy. Jest kłamcą, gra przed kamerami telewizyjnymi, wyrzuca z siebie frazesy. A dawno odszedł od tego, czym żyje wieś.

Pożary we wsi

Jednak pod tą opowieścią są kolejne warstwy. Rodzinie Biernackiego spalił się dom. Żonę i córki przyjaciela, który pije i znika, przygarnął pod swój dach Jarosław. On też chodzi po wsi próbując zbierać pieniądze na odbudowę domu przyjaciela. Idzie do księdza z prośbą, żeby z ambony zaapelował o pomoc. Może by ludzie na tacę dali? Ale parafia ma swoje potrzeby, ksiądz nie zamierza rozdawać kasy. „Biernacki do kościoła nie chodził. I co, ja mam teraz zbierać na niego pieniądze?” – krzyczy i oferuje modlitwę.

Z kolei miejscowy przedsiębiorca, który chcąc żyć w zgodzie z Bogiem i miejscowymi układami, remontuje kościół, wyciąga z portfela kilka banknotów. Zapewnia, że wypije za zdrowie dotkniętej nieszczęściem rodziny.

Pożary we wsi też mają swoje drugie dno. Dom Biernackiego jest już trzecim pogorzeliskiem. Więc Jarosław chodzi do poprzednich ofiar i pyta o odszkodowania. Jak się podnieśli? Jeden z nich buduje właśnie córce dom pod miastem, żeby nie gniła na wsi. Ale wokół odzyskiwanych od ubezpieczycieli pieniędzy panuje dziwne milczenie.

Film „Tyle co nic”: Polska wieś jest osamotniona

„Tyle co nic” ma wiele poziomów. Także i ten: na co dzień wieś jest osamotniona, dziennikarze pojawiają się w niej dopiero wtedy, gdy szukają sensacji. Podtykają ludziom mikrofony, wchodzą w ich życie bez pardonu. I tylko od nich zależy, czy po montażu pokażą w materiale złość, niesmak i bunt wieśniaka, czy zostawią tylko gładkie słowa polityka o pojednaniu.

Przede wszystkim jednak reżyser razem z aktorami tworzy na ekranie galerię pełnokrwistych postaci. W twardym świecie rozgrywają się dramaty ludzi. Jarosław ma problemy w domu. Wdowa po Biernackim żyła z pijakiem i teraz wybucha: „Nawet umrzeć nie umiał, tylko w kupie gówna, z dzieci się będą śmiali w szkole”. A potem potrzeby życia okażą się silniejsze niż duma.

Czytaj więcej

„Rojst. Millenium”. Polski krajobraz we mgle

Z pozoru zwyczajny, prosty świat kryje ogromne namiętności. Wszystko jest tu bardziej skomplikowane, niż się wydaje. A czyjeś życie? Czy naprawdę zostanie po nim „tyle co nic”?

Ten film, na początku przypominający kadry z telewizji, z każdą minutą coraz bardziej wciąga. Dębowski nie ulega stereotypom. Pokazuje wieś bez poczucia wyższości i bez romantyzmu. Inną niż na obrazach Chełmońskiego czy w powieści Reymonta, inną niż w polskich komediach. Traktuje ją równie poważnie jak Jan Komasa w „Bożym ciele”. Potrafi ten świat podpatrywać i podsłuchiwać. Rzadko w kinie słyszy się tak dobre dialogi.

Dodatkową wartość stanowią aktorzy. Artur Paczesny, dotąd przemykający przez ekran w miniepizodach, za zbudowanie postaci Jarka dostał nagrodę na festiwalu w Gdyni. Monika Kwiatkowska, Agnieszka Kwietniewska, Artur Steranko – te nazwiska też warto zapamiętać. 

To kolejny w tym roku na ekranach polski film o wsi. Ale to nie są temperamentni „Sami swoi”. To nie są też malowani, roztańczeni „Chłopi”. Zrealizowany w Studiu Munka debiut Grzegorza Dębowskiego „Tyle co nic” jest oryginalny, nie ulega kliszom, jakie często towarzyszą opowieściom o prowincji.

Protest rolników

Pozostało 94% artykułu
Film
EnergaCAMERIMAGE: Hołd dla Halyny Hutchins
Film
Seriale na dużym ekranie - znamy program BNP Paribas Warsaw SerialCon 2024!
Film
„Father, Mother, Sister, Brother”. Jim Jarmusch powraca z nowym filmem
Film
EnergaCAMERIMAGE 2024: Angelina Jolie zachwyca w Toruniu jako Maria Callas
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Film
Festiwal Korelacje: Pierwszy taki festiwal w Polsce. Filmy z komentarzem artystów