Scenariuszową podstawę dla „Ukrytej sieci” stanowiła bestsellerowa powieść Jakuba Szamałka, który chciał przenieść polską literaturę sensacyjną z epoki żmudnego śledztwa w realu do świata nowoczesnej technologii. Śledztwa nie muszą teraz przeprowadzać służby policyjne, lecz dociekliwa dziennikarka Julia i kucharz z warszawskiej restauracji z azjatyckim menu, dla którego cudze komputery nie mają żadnych tajemnic.
Wszystko jest oczywiście dzisiaj możliwe. „Ukryta sieć” zaczyna się zatem interesująco, choć standardowo. W wypadku samochodowym ginie telewizyjny celebryta, a widz od razu się domyśla, że nie była to śmierć przypadkowa. W filmowej fabule jest o tym przekonana jedynie Magda i próbuje samodzielnie wyjaśnić, co naprawdę się stało.
„Ukryta sieć”. Dobór aktorów według polskich stereotypów
Akcja rozwija się niezbyt spiesznie, ale ma klimat dzięki reżyserii Piotra Adamskiego i mrocznym zdjęciom Tomasza Woźniczki. Stopniowo jednak uważny widz zaczyna dostrzegać szwy i nielogiczności w intrydze wynikłe może z faktu, że oprócz Jakuba Szamałka nad ostatecznym kształtem scenariusza pracowało jeszcze kilka innych osób. W finale zaś rozwiązanie zdarzeń następuje szybko i bez oczekiwanego kulminacyjnego napięcia.
Czytaj więcej
Nieprzypadkowo na festiwalu w Wenecji odbyła się światowa premiera „Zielonej granicy” Agnieszki Holland, bo ten film więcej mówi o świecie niż o Polsce.
Nie po raz pierwszy twórcy polskich thrillerów efektownie zawiązali zatem intrygę, a potem mieli problemy z efektownym jej zakończeniem. Dobór aktorów również został dokonany według polskich stereotypów. Andrzej Seweryn znów został obsadzony w roli eleganckiego intelektualisty o nienagannych manierach, który kryje w sobie tajemnicę. A Piotr Trojan ma po prostu pokazać na ekranie pozbawioną emocji twarz.