Thierry Fremaux, dyrektor programowy, przygotował mocny program. Otworzy festiwal „Final Cut” Michela Hazanaviciusa, francuskim remakiem japońskiego hitu „Jednym cięciem” Shinichiro Uedy. To historia ekipy, która kręci film o zombi, a na planie zostaje nawiedzona przez prawdziwe żywe trupy. Tuż przed festiwalem producenci zmienili francuski tytuł filmu, który brzmiał „Z” i dzisiaj kojarzy się z symbolem rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Nowy tytuł brzmi „Coupe!” – „Cięcie!”.
Czterech laureatów
O Złotą Palmę będą walczyć aż czterej twórcy, którzy mają już w swoim dorobku to najwyższe canneńskie trofeum. Bracia Dardenne’owie w „Tori i Lolicie” śledzą losy dwójki młodych uchodźców z Afryki, którzy znaleźli się w Belgii. Bohaterem „R.M.N.” Cristiana Mungiu jest mężczyzna, który zostawia pracę w Niemczech i wraca do rodzinnej wioski w Transylwanii, do syna, żony, dziewczyny, w której kiedyś był zakochany. Ruben Ostlund analizuje mechanizmy tworzenia się społecznej hierarchii, gdy wypadkowi ulega statek, na którym płyną możni tego świata. W filmie „Broker” Hirokazu Kore-edy bardzo różnych ludzi łączy okienko życia, gdzie zdesperowana kobieta zostawia niemowlę.
W tym roku także i my mamy komu kibicować
Nowy obraz pokaże David Cronenberg. Jego „Crimes of the Future” to futurystyczna opowieść o ludziach dostosowujących się do dziwnego, syntetycznego otoczenia. Współczesności z kolei przygląda się Kelly Reichardt w „Showing Up”, gdzie rzeźbiarka przygotowuje się do wystawy, jednocześnie stawiając czoła codziennym problemom.
W konkursie głównym znalazły się filmy z Europy, Azji, Ameryki. W tym roku także i my mamy komu kibicować. Do konkursu głównego został zakwalifikowany „IO” Jerzego Skolimowskiego, opowieść luźno odwołująca się do filmu „Na łut szczęścia, Baltazarze” Roberta Bressona z połowy lat sześćdziesiątych. A więc jest tu osiołek rozdzielony z dziewczyną, która go kocha i zajmuje się nim. Ale jest też Polska. I Europa. Konkurs główny to dowód uznania dla polskiego artysty i jego dzieła.