Sorrentino mówi, że film „To była ręka Boga” nakręcił dla swoich dzieci. - Pomyślałem, że dzięki tej historii zrozumieją lepiej może nawet nie tyle mnie, co błędy, jakie popełniam - stwierdził.
Robił filmy o Andreottim i papieżu, w dokumencie opowiadał o swoim Neapolu. Teraz wrócił tam, gdzie się wychował. Włoch wrócił do rodzinnego miasta, proponując widzom historię o dojrzewaniu młodego chłopca, swojego alter ego. Bardzo to „włoski” obraz: jest tu rozległa rodzina, kościół, miejscowy gangster, marzenia o seksie, faceci wpatrzeni w ciało pięknej kobiety, wreszcie futbol. No i oczywiście sam Neapol. Choć kiedy pytam Sorrentino, co najpierw przychodzi mu do głowy, gdy myśli „Włochy”, reżyser odpowiada: „To kraj, gdzie jest najlepsze na świecie jedzenie”.
Ale jest tu również ów chłopiec, który traci oboje rodziców i w szpitalu dostaje ataku furii, gdy lekarze nie chcą mu pokazać ciał. To historia samego Sorrentino. Jego życiowa tragedia, ale też początek drogi do reżyserii i kina.
Czytaj więcej
Film „Spencer” był jedną z najbardziej oczekiwanych premier.
Sorrentino wspomina, że scenariusz napisał jak w transie. W 48 godzin. Nie zastanawiał się, czy powstanie z tego film. Od dawna chciał tę historię z siebie wyrzucić. Potem doszedł do wniosku, że przetrawienie wszystkich emocji na planie filmowym, pomoże mu jeszcze lepiej zrozumieć własną drogę.