„Moją największą porażką jest szum medialny wokół mnie, zainteresowanie mną dziesięciokrotnie przewyższyło umiejętności i dokonania” – jak pasują pani słowa sprzed lat do dzisiejszej Marty Żmudy Trzebiatowskiej?
Marta Żmuda Trzebiatowska: Dziś nie ma szumu medialnego, jest ciężka praca. Wszystko jest w należytym porządku. Start w tym zawodzie bardzo mnie zaskoczył. Dostałam bardzo dużo, a nie bardzo jeszcze znałam siebie, swoje potrzeby i zawodowe marzenia. Kiedy się ocknęłam, zrozumiałam, że znalazłam się w miejscu, w którym nigdy nie chciałam być. Zawróciłam więc z tej drogi i zaczęłam pomału przecierać zupełnie nowy, trudniejszy szlak. Dziś nie ma mnie na plotkarskich portalach, czy w kolorowych pismach, a pracuję równie dużo, jak kiedyś.
„Jestem dość konkretna i kiedy przychodzi podjąć decyzję, robię to po męsku” – powiedziała pani w jednym z wywiadów. Nurtujące jest to, czy podjęcie się zagrania w filmie Xawerego Żurawskiego również należało do tych pewnych decyzji?
To było proste. Chciałam to zrobić. Scenariusz szalenie mi się podobał, a o pracy z Xawerym marzyłam od lat. Bałam się tylko jednego... Nie chciałam zawieść... Andrzeja Żuławskiego, Xawerego, siebie...