Przez lata wielu Polaków wiedzę o powstaniu czerpało właśnie stamtąd. Autorem scenariusza – według własnego opowiadania opublikowanego w marcu 1956 roku w miesięczniku „Twórczość” – był Jerzy Stefan Stawiński, uczestnik walk, dowódca kompanii łączności mokotowskiego Pułku „Baszta”. ”Kanał” nie miał triumfalnego wejścia na ekrany. Przywitano go chłodno z nieukrywanym, zwłaszcza przez byłych powstańców i rodziny poległych, zawodem i goryczą. Rozgorzała dyskusja, która wyszła szeroko poza środowisko filmowe, objęła szerokie kręgi, wyzwoliła bardzo silne emocje, kierując dyskusje na problemy pozaartystyczne .
Krytyka i część z prawie 5 milionów widzów uznała, że reżyser nie sprostał tematowi. Oczekiwano pomnika bohaterskiego zrywu, a nie dzieła pełnego ekspresyjnych, metaforycznych obrazów spajających romantyczną filozofię z wątkiem nieuchronnego tragicznego końca. Sarkazm wobec dowódców powstania odczytano jako postawę antybohaterską. Dopiero Nagroda Specjalna Jury na festiwalu w Cannes (ex aequo z „Siódmą pieczęcią” Ingmara Bergmana) i z małymi wyjątkami niezwykle pozytywny, czy wręcz entuzjastyczne reakcje ze świata złagodziły pierwotny krytycyzm. A czytelnicy tygodnika „Film” przyznali mu tytuł najlepszego filmu polskiego w 1957 roku.
25 września 1944 roku, Mokotów Pięćdziesiąty szósty dzień chylącego się ku upadkowi powstania. Po nieudanej próbie przebicia się przez stanowiska niemieckie kompania porucznika „Zadry” wchodzi do kanałów, by tą drogą przedostać się do Śródmieścia. Niebawem oddział zostaje rozbity na trzy mniejsze grupki błąkające się po omacku w cuchnących czeluściach.
Nad bohaterami ciąży tragiczne fatum: muszą zginąć na skutek okoliczności zewnętrznych. A jeśli mimo to zdołają uratować życie — znów je poświęcą z wewnętrznego nakazu. Ostatecznie z ponad czterdziestu powstańców nie ocaleje nikt. Informują o tym słowa narratora już w prologu: „Oto ostatnie godziny życia tych ludzi. Patrzcie uważnie.” Andrzej Wajda od początku budował atmosferę zwiększającego się ograniczenia przestrzeni życiowej powstańców i zarazem zagrożenia ich życia. Stworzyło to wrażenie postępującego zamykania w pułapce. Początkowa groźba zamknięcia ma charakter jedynie abstrakcyjny, zdaje sobie z niej sprawę jedynie dowódca, z czasem materializuje się jako zamknięta przestrzeń bez wyjścia.
Mimo upływu sześciu dekad od premiery „Kanał” nie stał się jedynie szacownym zabytkiem sztuki filmowej. Poddane cyfrowej rewitalizacji sugestywne obrazy niewiele straciły ze swej pierwotnej siły.