Według niedawnych badań Home Broker i Open Finance, ostatnie 12 miesięcy przyniosły wzrost cen transakcyjnych na rynku mieszkaniowym (pierwotnym i wtórnym) w wielu miastach. Np. w Krakowie doszło do ponad 14 proc. skoku. W Warszawie stawka poszła w górę o ponad 12 proc., we Wrocławiu o ok. 7 proc. Podwyżkę nawet zanotowano w jednej z najtańszych aglomeracji na rynku czyli w Katowicach (o ok. 6 proc.) Jednocześnie, jak przekonują analitycy Home Broker, znacznie wzrosła liczba transakcji.
Bez rządowej dopłaty
Wydawałoby się więc, że rynek wreszcie odbija się od dna. Czy jesteśmy świadkami końca spadków cen a inwestorzy oprócz zysku z najmu mieszkań mogą liczyć na ich rychły wzrost wartości? Niekoniecznie. Np. według najnowszych danych serwisu Domy.pl, w ciągu roku na rynku wtórnym w największych miastach średnia ofertowa stawka spadła o 3,4 proc. Paweł Grabowski, pośrednik z agencji nieruchomości Ober- Haus również przekonuje, że ze względu na stale rosnącą podaż na rynku pierwotnym i wtórnym, ceny spadają.
Jak zauważają sami analitycy Home Broker w ubiegłym roku rynkiem rządził wygaszony już program Rodzina na Swoim (RnS) – średnio udzielano co czwartego kredytu z rządowym wsparciem. Sprzedawano więc w dużych ilościach mieszkania, których ceny mieściły się w limitach programu a więc, siłą rzeczy, możliwie jak najtańsze. – Dodatkowo jesienią 2012 r. zbliżał się koniec RnS i wielu sprzedających obniżało specjalnie ceny by sprzedać nieruchomości – zauważają przedstawiciele Home Broker. Teraz udział najtańszych transakcji zmalał a klienci czekają na wejście w przyszłym roku nowej rządowej oferty czyli programu Mieszkanie dla Młodych. Na tym chwilowym „bezkrólewiu" kupowane są więc droższe „M", zwłaszcza, że gotówka wyjęta z lokat bankowych w niemałej części trafia właśnie na rynek nieruchomości.
- Oczywiście, założenie, że kupione mieszkanie z czasem zyska na wartości jest miłe dla ucha i kieszeni. Aby trudno oczekiwać wzrostów cen na skalę minionej dekady, a podaż wciąż zasilają nowe lokale, które będą na pewno konkurencyjne pod względem standardu i wieku – zauważa Waldemar Oleksiak z agencji nieruchomości Emmerson Realty. Ale niektóra grupa lokali nie powinna już bardziej tracić na wartości, np. lokale na Śródmieściu, Mokotowie czy też na Ochocie, Woli i Żoliborzu jak i w bezpośrednim sąsiedztwie I linii metra. - Również rejony sąsiadujące z centralnym odcinkiem II linii metra mogą znacznie zyskać na atrakcyjności. Ostatnio deweloperzy zaczęli wykupywać grunty w Chrzanowie, który ma być ostatnią (czy też pierwszą) stacją tejże II linii metra. Ma tam powstać z czasem osiedle na miarę Miasteczka Wilanów. Mieszkania ulokowane blisko całej nowej linii metra powinny zyskać na wartości i mogą być dobrymi inwestycjami pod wynajem. Oczywiście, Warszawa jest liderem i tutaj łatwiej o atrakcyjne inwestycyjnie „M". Ale każde duże miasto, które jest prężnym ośrodkiem przyciągającym inwestorów, przyciągnie również potencjalnych pracowników czyli potencjalnych klientów kupujących czy wynajmujących mieszkania – opowiada Waldemar Oleksiak.
Małe, w dobrej lokalizacji
Z drugiej strony, nie wszędzie cena transakcyjna poszła do góry. Na minusie znalazła się Gdynia (spadek o 12 proc.) oraz Łódź (spadek 3 proc.) – podają analitycy Home Broker i Open Finance. Dodają przy tym, że w Gdyni obrót lokalami jest niewielki, więc np. wyprzedanie jednej tańszej inwestycji mieszkaniowej może istotnie zaważyć na przeciętnych stawkach transakcyjnych w tym mieście.