Wraca pan po ledwie rocznej misji, aby objąć najważniejsze po minister Annalenie Baerbock stanowisko w MSZ. W centrali uznano, że po twardej szkole w Warszawie poradzi sobie pan ze wszystkim?
Thomas Bagger: Ten rok w Polsce zdecydowanie pomoże mi w mojej nowej roli. Czuję się lepiej przygotowany na stojące przede mną zadania. Widzimy wyjątkową zmianę w europejskiej i światowej polityce, nie było takiej od dawna. Po tym roku jestem przekonany, że bez dobrych relacji między Niemcami i Polską nie będzie silnej Unii. Te relacje mają ogromny potencjał, który jednak jest tylko w niewielkim stopniu wykorzystywany. Starałem się tłumaczyć moim zwierzchnikom źródła zachowania polskich władz. Ale nie wszystko jest jasne. Polska pozostaje dla mnie do połowy nieodkrytą tajemnicą.
Czytaj więcej
Thomas Bagger latem zakończy misję w Warszawie. Zostanie sekretarzem stanu ds. politycznych w MSZ. To drugie najważniejsze stanowisko w niemieckiej dyplomacji po samej minister Annalenie Baerbock.
Wraz z wojną waga tych relacji jeszcze wzrosła: Polska stała się głównym krajem frontowym Zachodu, a Niemcy jej najważniejszym zapleczem. Ale czy Warszawa i Berlin mają ten sam cel: odzyskanie przez Ukrainę wszystkich utraconych ziem, łącznie z Krymem?
Nasze polityczne cele są o wiele bliższe, niż się to zwykle przyjmuje. Oba kraje chcą, aby Rosja poniosła możliwie najcięższą klęskę, zaś Ukraina pozostała suwerennym, wolnym krajem, który powróci do granic z 1991 r., a więc łącznie z Krymem. Jeśli nas coś różni, to sposób dojścia do tego celu. Ale to są zasadniczo taktyczne różnice.