Jak podał w czwartek GUS, produkcja sprzedana polskiego przemysłu (licząc w cenach stałych) była w styczniu o 0,9 proc. wyższa niż rok wcześniej. To wynik zbliżony do oczekiwań większości ekonomistów ankietowanych przez „Rzeczpopspolitą”. Przeciętnie spodziewali się oni, że wzrost produkcji wyhamuje do 1 proc. rok do roku, z 11,2 proc. w grudniu.
Czytaj także: #RZECZoBIZNESIE: Sławomir Dudek: Optymistyczne prognozy można schować do szuflady
Za takim spowolnieniem w przemyśle przemawiał m.in. niekorzystny układ kalendarza. Podczas gdy grudzień liczył o jeden lub dwa dni robocze więcej niż rok wcześniej (w zależności od tego, czy uwzględnia się dzień wolny za święto w sobotę), to styczeń br. liczył o dwa dni robocze mniej niż w 2020 r. Po oczyszczeniu z wpływu czynników sezonowych produkcja sprzedana przemysłu wzrosła w styczniu aż o 5,7 proc. rok do roku, po 7,1 proc. w grudniu. Co więcej, w takim ujęciu zwiększyła się o 1,7 proc. także w stosunku do grudnia.
Drugim czynnikiem, który ograniczał produkcję na początku br., było przesunięcie realizacji wielu zamówień eksportowych na grudzień. Importerzy polskich produktów przemysłowych starali się bowiem zdążyć z zakupami przed Brexitem i podwyżką VAT w Niemczech.