Wyhamował też nieco wzrost cen żywności. Towary z kategorii żywność i napoje bezalkoholowe podrożały w kwietniu o 7,4 proc. rok do roku, po 8 proc. w marcu. Za sprawą panującej w kraju suszy, która może obniżyć tegoroczne zbiory, podwyższona dynamika cen w tej kategorii zapewne się utrzyma.
Mimo to większość ekonomistów uważa, że epidemia Covid-19, która już doprowadziła do załamania popytu konsumpcyjnego, skutecznie stłumi inflację. W ocenie analityków banku Citi Handlowy, na początku 2021 r. inflacja spadnie ona poniżej 1 proc. rocznie. CPI po wyłączeniu cen żywności i energii – czyli miara tzw. inflacji bazowej, nie obejmującej towarów i usług, których ceny mogą się mocno zmieniać niezależnie od popytu – może nawet w ich ocenie zacząć maleć.
„Susza i słaby złoty mogą być czynnikami proinflacyjnymi w najbliższych miesiącach, jednak w naszej ocenie nie wystarczą do utrzymania dynamiki CPI na wysokim poziomie” – napisali w środowym raporcie ekonomiści Citi Handlowego, wskazując, że w przeszłości związek między inflacją a tzw. luką popytową (różnicą między aktualnym PKB a tzw. potencjalnym, możliwym do osiągnięcia przy pełnym wykorzystaniu czynników wytwórczych) był w Polsce silny. Tymczasem wskutek pandemii luka ta wyraźnie się zwiększy. W ich ocenie PKB Polski spadnie w tym roku o około 5 proc.
Podobnie perspektywy inflacji oceniają m.in. ekonomiści z ING Banku Śląskiego. Jak przewidują, pod koniec br. inflacja znajdzie się na poziomie 1,5 proc., co jest dolną granicą pasma dopuszczalnych odchyleń od celu NBP, a później spadnie poniżej 1 proc.
W ich ocenie, kwietniowe dane nie pokazują jeszcze załamania presji popytowej. Inflacja bazowa wyniosła prawdopodobnie 3,6 proc. rok do roku, tak jak w marcu. To jednak, jak tłumaczą ekonomiści ING BSK, efekt zmian w metodologii obliczania CPI, które GUS wprowadził na czas kryzysu. Tego samego zdania są analitycy Pekao.
„Część cen zbierana jest obecnie drogą zdalną, a ceny tych towarów i usług, które obecnie nie są w ogóle przedmiotem handlu (np. bilety lotnicze, hotele) została zastąpiona szacunkami. Stosowane metody powodują, że w niektórych kategoriach możemy mieć przejściowo do czynienia z iluzoryczną stabilizacją cen, a prawdziwy obraz sytuacji poznamy dopiero po odmrożeniu dotkniętych sektorów” – tłumaczy w czwartkowym komentarzu Kamil Łuczkowski, ekonomista z Pekao. Według niego odmrożenie ujawni wyraźny spadek cen tych towarów i usług, co przełoży się na załamanie inflacji bazowej.