Zespół analityków z PKO BP, którym kierują Piotr Bujak i Marta Petka-Zagajewska, to czterokrotny zwycięzca konkursu krótkoterminowych prognoz gospodarczych „Parkietu”. Triumfował też w ostatniej zakończonej edycji tego konkursu, dotyczącej danych publikowanych w 2023 r. Nowy raport z prognozami tego zespołu na bieżący rok, zatytułowany „Ogień i woda”, ukazał się we wtorek.
- Jesteśmy optymistami, spodziewamy się wzrostu PKB w tym roku o 3,7 proc. – powiedział na konferencji prasowej Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP. Dla porównania, projekcja NBP z marca br. sugerowała, że aktywność w polskiej gospodarce wzrośnie w br. o 3,2-3,5 proc., w zależności od tego, jak kształtowały będą się ceny regulowane, w szczególności ceny nośników energii. Z kolei ekonomiści ankietowani przez agencję Bloomberga w lutym i w marcu przeciętnie oczekują, że PKB Polski zwiększy się w br. o 2,9 proc. Z drugiej strony, jeszcze kwartał temu analitycy z PKO BP byli jeszcze większymi optymistami, spodziewali się w br. wyniku na poziomie 3,9 proc.
Czytaj więcej
Stopa bezrobocia rejestrowanego wyniosła w lutym 5,4 proc., tak samo jak w styczniu i nieco mniej niż rok wcześniej. Do urzędów pracy płynie coraz szerszy strumień ofert od pracodawców.
Optymizm ekonomistów
- Nasz optymizm wynika z wiary w odbicie popytu konsumpcyjnego związanego z szybkim spadkiem inflacji – tłumaczył Bujak. Ekonomiści z PKO BP uważają, że inflacja w br. wyniesie średnio 4 proc. po 11,5 proc. w 2023 r., zamiast 4,3 proc., jak sądzili jeszcze w grudniu. W marcu, jak szacują, inflacja spadnie nawet poniżej 2 proc. rok do roku. W dalszej części roku znów wzrośnie, szczególnie od lipca, gdy rząd prawdopodobnie odmrozi w jakimś stopniu ceny nośników energii. – Na koniec roku inflacja maksymalnie będzie wynosiła 6 proc. To duża poprawa perspektyw, bo jeszcze niedawno sądziliśmy, że wzrost cen może przyspieszyć nawet do 8 proc. – mówił główny ekonomista PKP BP.
Spadkowi inflacji towarzyszy szybko wciąż wzrost wynagrodzeń, napędzany przez ponad 20-proc. podwyżkę płacy minimalnej oraz uposażeń w sektorze publicznym. W rezultacie siła nabywcza przeciętnego wynagrodzenia rośnie w najwyższym we współczesnej historii Polski tempie około 10 proc. rok do roku. – Nawet jeśli założymy, że gospodarstwa domowe będą dążyły do odbudowy oszczędności, taki wzrost realnych dochodów musi poskutkować mocnym realnym wzrostem konsumpcji. Spodziewamy się jej odbicia o 4 proc. po spadku o 1 proc. w ub.r. – powiedział Bujak.