Jaki będzie budżet na 2025 rok?

Ruszają prace nad budżetem na przyszły rok. Ekonomiści przewidują, że rząd nie będzie mógł szastać pieniędzmi.

Publikacja: 14.06.2024 04:30

Minister finansów Andrzej Domański

Minister finansów Andrzej Domański

Foto: materiały prasowe

Na czwartkowym posiedzeniu Rada Ministrów przyjęła założenia projektu budżetu państwa na 2025 rok, które będą miały przełożenie na prognozowany poziom przyszłorocznych dochodów i wydatków.

Zarówno w tym, jak i kolejnym roku rząd spodziewa się wyraźnego ożywienia gospodarczego przy znacznie niższej inflacji. Prognozy mówią, że PKB wzrośnie realnie z 3,1 proc. w 2024 r. do 3,7 proc. w 2025 r. wobec jedynie 0,2 proc. w 2023 r.

Wpływ na to ma mieć spadająca inflacja, powrót do wyraźnie dodatniej dynamiki płac realnych, wspieranej przez podwyżki płacy minimalnej oraz wynagrodzeń w sektorze publicznym. Rząd zakłada tu, że pod dwóch latach drożyzny wzrost cen spowolni do 5,2 proc. w tym roku oraz 4,1 proc. w roku przyszłym. Za to nasze wynagrodzenia mają rosnąć szybciej niż inflacja. Oczekuje się, że przeciętna płaca w gospodarce w tym roku wzrośnie nominalnie o 11,9 proc., a w 2025 r. – o 7,1 proc.

Projektu budżetu na 2025 rok. Realistyczne założenia rządu

Mniej więcej w podobnym tempie rosnąć ma też wynagrodzenie minimalne. Rząd proponuje bowiem (ostatecznie ten wskaźnik poznamy po konsultacjach z pracodawcami i związkowcami), by płacowe minimum od stycznia 2025 r. wynosiło 4626 zł brutto (a stawka godzinowa to 30,2 zł). To o 326 zł, czyli 7,6 proc., więcej niż kwota, które będzie obowiązywać do 1 lipca 2024 roku (4300 zł).

Czytaj więcej

Wiarygodność ekonomiczna Polski wciąż jest niska

Rząd proponuje też, by wynagrodzenia w budżetówce zostały zwaloryzowane o 4,1 proc. (o tyle, co inflacja) w przyszłym roku. Zaś emerytury i renty wzrosną o co najmniej 6,78 proc.

Warto też dodać, że jeśli chodzi o prognozy dla gospodarki, rząd oczekuje, że tempo wzrostu PKB będzie także wspierane przez rozpoczęte inwestycje w ramach KPO oraz wzrost dochodów do dyspozycji gospodarstw domowych (co przełoży się zarówno na wzrost konsumpcji, jak i wzrost stopy oszczędności).

Zdaniem ekspertów przyjęte przez rząd założenia są mniej więcej realistyczne. Część ekonomistów spodziewa się trochę wyższego wzrostu PKB, część – trochę niższego, podobnie z inflacją.

– Ważne w tym kontekście jest racjonalne podejście do ustanowienia płacy minimalnej – komentuje Łukasz Bernatowicz, wiceprezes Business Centre Club. – Nie ma obecnie uzasadnienia do jej dalszego wzrostu, a generuje on wzrost obciążeń po stronie przedsiębiorców, postępujący w ślad za tym wzrost cen, i wstrzymuje inwestycje prywatne, gdyż przedsiębiorcy muszą duże środki przeznaczać na obsługę tych podwyżek, zamiast je inwestować – zaznacza.

– Dobrze, że po ostatnich dwóch latach, kiedy dynamika wzrostu minimalnego wynagrodzenia wynosiła prawie 20 proc., wracamy na ścieżkę wzrostów jednocyfrowych – ocenia prof. Jacek Męcina, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan. – Ale tempo podwyżki zaproponowanej przez rząd jednak zaskakuje. Wzrost o 7,6 proc., czyli o 326 zł, nie jest dobrą informacją dla przedsiębiorców, zwłaszcza tych mikro- i małych, którzy z trudem radzą sobie z rosnącymi kosztami pracy – zaznacza.

Nie można Polski karać

Pytanie, co początek prac nad budżetem państwa na 2025 r. mówi nam o jego docelowym kształcie? Czy rząd będzie miał wystarczająco dużo dochodów z podatków, by realizować duże wydatki, w tym obietnice wyborcze?

– Przestrzeń do wzrostu wydatków będzie zbliżona do tempa wzrostu nominalnego PKB, czyli ok. 7 proc. rok do roku – ocenia Karol Pogorzelski, ekonomista Banku Pekao. – Zakładamy, że faktyczny wzrost wydatków będzie nieco mniejszy, rzędu 5 proc., gdyż rząd będzie chciał ograniczyć lekko deficyt – dodaje. – Margines na podnoszenie wydatków jest obecnie minimalny, a priorytet muszą mieć wydatki zbrojeniowe – uważa też Łukasz Bernatowicz. Warto tu dodać, że sama waloryzacja świadczeń emerytalno-rentowych i innych świadczeń wyniesie ok. 28,1 mld zł.

– Nawet w tych dosyć optymistycznych prognozach przedstawionych przez rząd deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych ma być bardzo wysoki – na poziomie 4,4 proc. PKB. Oznacza to, że przestrzeni na nowe wydatki czy cięcia podatków nie ma – ocenia też Marcin Zieliński, główny ekonomista Fundacji FOR. – Ale o złym stanie polskich finansów publicznych było wiadomo przed wyborami, na szczęście, z wielu kosztownych obietnic rząd się wycofuje. Z drugiej strony słyszymy też o pomysłach podnoszenia niektórych podatków. Tymczasem konieczne jest przeprowadzenie dokładnego przeglądu wydatków państwa i obniżenie tych, które nie przynoszą deklarowanych efektów – zaznacza.

Przyjęte przez rząd założenia budżetu nie odnoszą się do faktu, że jeszcze w tym roku Bruksela rozpocznie wobec Polski procedurę nadmiernego deficytu. W 2023 r. deficyt naszego całego sektora finansów publicznych sięgnął bowiem 5,1 proc. PKB, czyli znacząco przekroczył unijny limit wynoszący 3 proc. PKB.

Minister finansów Andrzej Domański w rozmowie z „Rzeczpospolitą” podczas Europejskiego Kongresu Finansowego w Sopocie podkreślał, że wszczęcie tej procedury jest nieuniknione. Z jego słów wynika jednak, że rząd ma cichą nadzieję, że odpowiednie rekomendacje ze strony Brukseli, dotyczące ścieżki redukcji deficytu, nie będą jednak zbyt ostre.

– Jesteśmy w tej chwili w dialogu z KE, przedstawiamy nasz punkt widzenia. Bardzo wyraźnie argumentujemy, że przekroczenie deficytu wynika bezpośrednio z naszych potężnych nakładów na obronę – mówił Domański. – Wydajemy ponad 4 proc. PKB na obronę, najwięcej wśród wszystkich państw NATO. I jest nielogicznym, by w jakikolwiek sposób nas za to karać, bo budujemy bezpieczeństwo nie tylko Polski, ale de facto całej Unii Europejskiej – podkreślał szef resortu finansów.

Domański pytany, czy liczy na ulgowe traktowanie ze strony KE, odpowiedział, że nie. – Bo za nami stoi nie dobra wola kogokolwiek, tylko bardzo silne argumenty – stwierdził. Podczas EKF minister nie chciał jednak określić, jak duży wpływ może mieć procedura nadmiernego deficytu na budżet państwa w 2025 r.

– Moim zdaniem nie będzie to silny wpływ – komentuje Karol Pogorzelski. – Komisja Europejska będzie starała się skłonić rząd do zmniejszenia deficytu, jednak nie ma ani dużej motywacji, bo Polska jest poza strefą euro i ma niski dług publiczny, ani narzędzi, aby wymusić silne zaciskanie pasa przez polski sektor publiczny – mówi Pogorzelski.

– Zakładamy, że wystarczy lekka korekta polityki fiskalnej, tak aby pokazać ograniczenie deficytu do 3 proc. PKB w średnim terminie, czyli w horyzoncie trzech lat – ocenia ekonomista.

Na czwartkowym posiedzeniu Rada Ministrów przyjęła założenia projektu budżetu państwa na 2025 rok, które będą miały przełożenie na prognozowany poziom przyszłorocznych dochodów i wydatków.

Zarówno w tym, jak i kolejnym roku rząd spodziewa się wyraźnego ożywienia gospodarczego przy znacznie niższej inflacji. Prognozy mówią, że PKB wzrośnie realnie z 3,1 proc. w 2024 r. do 3,7 proc. w 2025 r. wobec jedynie 0,2 proc. w 2023 r.

Pozostało 93% artykułu
Budżet i podatki
Szok w rosyjskiej Dumie: dwie partie nie poparły wojennego budżetu Putina
Budżet i podatki
Czy da się „wykręcić” 110 mld zł dziury w budżecie w dwa miesiące
Budżet i podatki
Deficyt budżetowy będzie wyższy. Sejm przegłosował zmiany
Budżet i podatki
Kto i za ile kupi kolejne setki miliardów polskiego długu
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Budżet i podatki
Budżetowe wpływy z CIT dołują. Rekordy już nie wrócą?