- Druga fala pandemii z dużym prawdopodobieństwem zaowocuje kolejnymi kilogramami zdobywanymi z tygodnia na tydzień- przewiduje Magdalena Kartasińska, dietetyk kliniczny i kierownik działu dietetycznego firmy Dailyfruits. Przypomina, że z badań prowadzonych po wiosennym lockdownie wynika, że niektórym z nas dodał on nawet po 10 kilogramów, ze względu na zmniejszoną aktywność i znaczne pogorszenie jakości diety.
Jak szacował wiosną dr Dariusz Włodarek z Instytutu Nauk o Żywieniu Człowieka warszawskiej Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, w czasie pierwszego, niespełna miesięcznego lockdownu, przytyliśmy średnio po 2 kilogramy na osobę- czyli po pół kilograma tygodniowo Nie wszyscy na tym poprzestali; w badaniu Koalicji Bezpieczni w Pracy, wśród obserwowanych u siebie negatywnych skutków pandemii aż 13 proc. Polaków wskazało otyłość.
Zgubne podjadki
Miał na to wpływ nie tylko brak ruchu (związany m.in. z zamknięciem siłowni i klubów fitness), ale i zwiększony poziom niepokoju i stresu, który wiele osób „zajada". Do tego dochodzi jeden z największych grzechów dietetycznych - podjadanie między posiłkami. Zdaniem dr Włodarka, wpływa to dodatkowo na odkładanie się tkanki tłuszczowej w organizmie. Tym bardziej, że przy tej okazji rzadko sięgamy po marchewki, selera czy paprykę a raczej po orzeszki i paluszki.
Praca w domu takim podjadkom może tylko sprzyjać. I sprzyja –jak wynika z badania firmy Dailyfruits, które w trakcie pandemii objęło ponad tysiąc pracujących Polaków. Aż 86 proc. badanych przyznało, że podjadają między posiłkami. (Dla przypomnienia; dietetycy, na czele z guru skutecznego odchudzania dr. Hylie Pomroy, zalecają trzy posiłki dziennie i dwie przekąski- wszystko rozdzielone ok. trzygodzinnymi przerwami).
Podjadając jemy częściej i w dodatku niezbyt zdrowo; po owoce sięga kilka razy w ciągu dnia tylko co piąty z badanych pracowników a po warzywa – co czwarty. Nie wypijamy też wystarczającej ilości wody (czyli co najmniej 1,5 litra), która pomaga zmniejszać łaknienie.