Wedle tych ogólnych kryteriów Pałac Łomnica, który zatrudnia ok. 20 osób, mógłby liczyć na kilkaset tysięcy złotych pożyczki. – Tak naprawdę przeżycie gwarantuje nam jednak jedynie możliwość działania w sezonie. Bez mądrej strategii wyjścia z izolacji pożyczka niewiele nam da – zaznacza Elizabeth von Küster.
Dobry projekt
– Tarcza finansowa na pierwszy rzut oka wydaje się o wiele lepsza niż pierwsza tarcza antykryzysowa – ocenia Ryszard Florek, prezes firmy Fakro. – Możliwość szybkich, prostych kredytów na utrzymanie płynności jest obecnie bardzo ważna, bo wiele firm działa na granicy swoich możliwości finansowych – dodaje. Fabryki Fakro notują spadek produkcji (np. eksport do Włoch czy Hiszpani siadł zupełnie), ale popyt na okna i stolarkę jeszcze się jako tako utrzymuje, dlatego firma raczej nie skorzysta z tej formy pomocy.
Także zdaniem ekspertów tarcza finansowa może okazać się tą oczekiwaną od dawna przez biznes kroplówką podtrzymującą życie gospodarki, ale nie znaczy to, że jest pozbawiona wad. – To dobry projekt – ocenia Andrzej Malinowski, prezydent Pracodawców RP. – Tylko dlaczego przygotowany tak późno? – pyta retorycznie.
Za mało dla dużych
– Dla nas bardzo ważne jest to, że jest to program skierowany na ochronę rynku pracy i przy okazji na podtrzymanie płynności finansowej firm. Ma dotyczyć 650–700 tys. firm. Jest szansa, że pozwoli to naszej gospodarce w możliwie krótkim czasie wrócić na ścieżkę rozwoju – mówi szef Pracodawców RP.
– Ważne, żeby to było proste i szybkie, a nie tak jak w przypadku tarczy 1.0 – zauważa Malinowski. Jego wątpliwości budzi jednak kwota przeznaczona na wsparcie dużych firm. – 25 mld zł to może być za mało. Duże firmy zatrudniają blisko 3,5 mln osób. Widocznie uznano, że takie podmioty mają też własne źródła finansowania, które pomogą im przetrwać – zauważa.
Niejasne kryteria
Także zdaniem Janusza Jankowiaka, głównego ekonomisty Polskiej Rady Biznesu, wiele wątpliwości może budzić podejście do dużych firm, dla których instytucją pośredniczącą ma być Polski Fundusz Rozwoju. – Tu reguły udzielania wsparcia i „wyjścia" z tych instrumentów są niejasne, uznaniowe. To takie typowo polskie podejście: zamiast prostych zasad tworzy się jakieś furtki, które można wykorzystać np. do wsparcia nierentownych przedsiębiorstw publicznych albo nacjonalizacji firm – ostrzega Jankowiak.