Polska gospodarka słabnie z kwartału na kwartał, co obniża dynamikę przychodów, podczas gdy wysoka inflacja napędza koszty. – Dodatkowo wiele firm nie wytrzymuje obsługi wysokich długów czy zatorów płatniczych z kontrahentami – mówi Kamil Szlaga, analityk KBC Securities. Nie dziwi więc wysyp informacji o bankrutujących firmach.
Z problemami borykają się nie tylko „maluchy". Nóż na gardle ma Wilbo (właściciel marki Neptun) oraz znana na rynku sieć delikatesów Bomi. O ile jednak zarząd tej pierwszej firmy od razu wnioskował o upadłość likwidacyjną, o tyle władze Bomi walczą o układ. – Czekamy na decyzję sądu – mówi Witold Jesionowski, prezes firmy. Czas działa na jej niekorzyść. – Brak decyzji sądu uniemożliwia pozyskanie kapitału niezbędnego do kontynuowania działalności operacyjnej. Grozi to pogorszeniem się już słabego zatowarowania sklepów, co może wpłynąć na całkowite odwrócenie się klientów od Bomi – mówi Maciej Kabat, analityk DM?AmerBrokers.
O przetrwanie walczą spółki z rozmaitych branż. Wśród nich jest m. in. dystrybutor mrożonek Jago. Ale najwięcej dzieje się ostatnio w branży budowlanej. Wiele firm wpadło w kłopoty za sprawą dużych kontraktów drogowych. Zlecenia pozyskiwały w okresie dużej konkurencji, gdy proponowane w przetargach ceny były niskie. Na to nałożył się drastyczny wzrost cen materiałów budowlanych. W efekcie w kłopoty wpadli najwięksi przedstawiciele branży. Trudna jest jednak również sytuacja podwykonawców, którzy nie mogą odzyskać pieniędzy za wykonane prace w związku z problemami generalnych wykonawców.
472 firmy upadły w I półroczu 2012 r. To o 26 proc. więcej niż w analogicznym okresie 2011 r.
Najbardziej spektakularnym upadkiem ostatnich miesięcy jest bankructwo PBG i należących do niego Hydrobudowy Polska i Aprivii. W wypadku dwóch pierwszych spółek sąd orzekł upadłość z możliwością zawarcia układu. Zarząd trzeciej początkowo również wnioskował o taką formę upadłości. W piątek zmodyfikował jednak swój wniosek. Zdecydował się wnosić o upadłość likwidacyjną, na co przystał sąd.