Sieci mocne na rynku aptek

W ciągu dekady liczba sieci aptek wzrosła w Polsce ponadsześciokrotnie. Nie podoba się to farmaceutom, ale klientów cieszy widoczny spadek cen.

Publikacja: 10.05.2015 22:00

Z danych firmy Boston Consulting Group wynika, że obecnie sieci kontrolują już ok. 30 proc. rynku, a

Z danych firmy Boston Consulting Group wynika, że obecnie sieci kontrolują już ok. 30 proc. rynku, ale za 3-4 lata ich udział wzrośnie do 60 proc.

Foto: Fotorzepa/Sławomir Mielnik

Polska od lat uważana jest za jeden z najbardziej nasyconych aptekami rynków w Europie. Na jeden punkt przypada u nas, zależnie od regionu, od 2,7 tys. do 3,5 tys. osób. W Czechach czy Finlandii jest to ok. 5 tys. osób, w Austrii 7 tys., a w Szwecji nawet ponad 10 tys.

Ogromne zmiany na rynku aptek

W dodatku liczba aptek w Polsce ciągle rośnie. Według branżowego serwisu Pharmalogica.pl 1 maja 2015 r. działało ich ponad 15,6 tys., o 47 więcej niż rok wcześniej. To efekt tego, że na rynku coraz mocniejsza jest pozycja sieci z co najmniej pięcioma placówkami. Jeszcze w 2005 r. było ich 45, obecnie jest ich już ponad 300. Towarzyszy temu spadek liczby aptek prowadzonych przez samych farmaceutów.

Coraz więcej na leki

– Liczba aptek jest stabilna, wyhamował spadek liczby placówek, ale widać ogromne zmiany. Gwałtownie rośnie usieciowienie – teraz w ramach grup działa już ponad 20 proc. aptek, za trzy–pięć lat będzie to nawet ok. 60 proc. Nadal będzie przybywać samych sieci aptecznych, jednocześnie w ich ramach również nastąpi konsolidacja – mówi Marcin Miller, menedżer w Boston Consulting Group.

Jak wyjaśnia, popyt na leki będzie rósł głównie z powodu starzenia się społeczeństwa. Rynek do 2020 r. powinien średnio rosnąć o 3–5 proc.

– Widać też większe zainteresowanie dodatkowymi kategoriami z oferty aptecznej, jak kosmetyki czy suplementy diety. Dlatego coraz więcej aptek zmienia format na bliższy drogerii, który umożliwia lepsze zaprezentowanie tej oferty. Podstawową kategorią są i pozostaną jednak leki, zwłaszcza te na receptę – mówi Marcin Miller.

A sprzedaż leków jest stabilna. Jak podaje firma IMS Health, w 2014 roku cały rynek wart był 27,3 mld zł, niemal o 14 proc. więcej niż rok wcześniej. Ponad 41 proc. stanowią produkty bez recepty, których udział w sprzedaży rośnie najszybciej. Spada za to udział leków refundowanych, systematycznie zmniejsza się też poziom refundacji, co oznacza, że pacjenci ponoszą coraz wyższe koszty.

Wybiórcza sprzedaż

Środowisko aptekarskie jest tymi zmianami już mocno zaniepokojone. Ewa Czerwińska, do niedawna właścicielka dwóch aptek, jedną z nich musiała zamknąć.

– Apteki stają się dzisiaj takim samym biznesem jak sprzedawanie jakiegokolwiek innego towaru. Dopiero teraz zauważono, że na rynku brakuje wielu specjalistycznych leków, których sieciom nie opłaca się sprowadzać, bo lek kosztuje 3 tys. zł, klient płaci za niego ryczałtem 3,2 zł, a marża apteki to tylko 12 zł – wyjaśnia. Jak dodaje, tygodniami trzeba czekać na zwrot środków z refundacji, dlatego wygodniej jest problemu unikać i takich leków w ogóle nie sprowadzać. Za to są one z powodzeniem sprzedawane za granicę.

– W sieciach nikomu też nie chce się wytwarzać leków z recept – za duży kłopot, a zysk mały. Rosnące usieciowienie oznacza, że coraz więcej osób będzie miało problem z dostępem zwłaszcza do drogich, specjalistycznych, ale ratujących życie preparatów – mówi.

Największą siecią apteczną jest Dbam o Zdrowie prowadzona przez giełdowy Pelion. Spółka podaje, że w jej skład wchodzą 592 apteki własne, 320 franczyzowych i 77 partnerskich.

– Strategicznym celem linii detalicznej w Polsce na 2015 r. jest zwiększenie przychodów oraz poprawa rentowności. Ponadto planowana jest dalsza optymalizacja kosztów zaopatrzenia aptek dzięki inwestycjom dokonanym w 2014 roku, zwiększenie liczby aptek franczyzowych, rozwój kanału sprzedaży e-commerce oraz realizacja strategii rozwoju sieci drogerii Natura – wyjaśnia Pelion w komentarzu do rocznego raportu.

Apteka czy drogeria?

Przejęcie przez tę spółkę kontroli nad siecią Drogerie Natura pokazuje jeszcze jeden trend: coraz częściej apteka nie ogranicza się do sprzedaży samych leków, ale rozwija część drogeryjną. Z prostego powodu – marże na lekarstwa na receptę są określone, o pozostałe trwa ostra walka z konkurentami, stąd sprzedaż kosmetyków czy produktów chemicznych to szansa na zysk.

W tym kierunku idzie Jeronimo Martins Polska, spółka prowadząca sieć Biedronka, ale także drogerie Hebe i apteki. – W ramach sieci zarządzanej przez Hebe działa obecnie 13 aptek zintegrowanych z drogeriami Hebe oraz 34 samodzielne apteki pod marką Na Zdrowie – wyjaśnia biuro prasowe spółki.

Podobne plany ma Penta Investments prowadząca w Polsce, Czechach i na Słowacji sieć aptek Dr. Max. Tylko w naszym kraju jest ich już ok. 300. Firma zapewnia, że jej celem nie jest ewolucja placówek w kierunku drogerii. Trwają jednak analizy nowego formatu, choć wiążące decyzje nie zapadły.

Klientów zdobywa też sieć Ziko stawiająca mocno na sprzedaż kosmetyków, także przez internet. Oferuje je, ale również leki, nawet kilkanaście procent taniej niż konkurencja.

Podyskutuj z nami na Facebooku, www.fa­ce­bo­ok.com/eko­no­mia. Czy coraz silniejsza pozycja sieci na rynku aptek to trend korzystny dla pacjentów?

Opinie

Jarosław Kosiński | partner OC&C Strategy Consultants

W przypadku postępującego usieciowienia jakiegokolwiek rynku ryzyko wzrostu cen jest naprawdę niewielkie.

W wypadku rynku aptecznego, podobnie jak jakiegokolwiek innego segmentu rynku handlowego, takie zagrożenie spowodowałaby tylko dominująca pozycja co najwyżej kilku sieci. Jednak w pełni taki scenariusz zrealizowałby się, gdyby chodziło o jedną czy góra dwie firmy.

W przypadku aptek rynek jest ciągle bardzo rozdrobniony, a w sytuacji ostrej konkurencji o klienta ceny wręcz dalej spadają, a oferta placówek rośnie o nowe kategorie.

Dla aptek ważny jest także aspekt regulacji urzędowej: ceny znacznej części leków są z góry ustalone, dlatego nie można mówić o absolutnej i niczym nieograniczonej konkurencji.

Jaroslav Hascak | Partner Penta Investments

Tworzymy platformy, wokół których będą działały nasze główne biznesy. Jednym z naszych zdecydowanych priorytetów jest choćby opieka zdrowotna. To np. sieć aptek Dr. Max działająca w Polsce, Czechach i na Słowacji. To rynkowy lider pod względem wartości sprzedaży prawie 1 mld euro przy ponad 60 mln euro EBITDA. W Polsce, jeśli chodzi o liczbę placówek, to druga co do wielkości sieć z 250 placówkami. Dr. Max będzie dalej rósł na dotychczasowych rynkach, ale chcemy także dodać do listy nowe, np. Bałkany.

Dziś Dr. Max to typowa apteka, dla większości klientów celem wizyty jest po prostu zakup leków. Oczywiście zgodnie z rynkowym trendem rozbudowujemy ofertę produktów, choćby kosmetycznych czy akcesoriów medycznych itp.

Polska od lat uważana jest za jeden z najbardziej nasyconych aptekami rynków w Europie. Na jeden punkt przypada u nas, zależnie od regionu, od 2,7 tys. do 3,5 tys. osób. W Czechach czy Finlandii jest to ok. 5 tys. osób, w Austrii 7 tys., a w Szwecji nawet ponad 10 tys.

Ogromne zmiany na rynku aptek

Pozostało 95% artykułu
Biznes
Zyski z nielegalnego hazardu w Polsce zasilają francuski budżet? Branża alarmuje
Materiał Promocyjny
Kongres Polska Moc Biznesu 2024: kreowanie przyszłości społeczno-gospodarczej
Biznes
Domy po 1 euro na Sardynii. Wioska celuje w zawiedzionych wynikami wyborów w USA
Biznes
Litwa inwestuje w zbrojeniówkę. Będzie więcej pocisków dla artylerii
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Biznes
Strategiczne Spotkania w Świecie Biznesu