Określamy je jako centrum pomocy, bo nie tylko zapewniamy tam miejsce pobytu, wyżywienie, ale zabezpieczamy także opiekę medyczną, rozrywkę dla dzieci i pomagamy zaplanować dalszą podróż. Ok. 20 proc. uchodźców po jednym–dwóch dniach wyrusza dalej. Kompletujemy więc grupy chętne do wyjazdu w inne miejsca w Polsce, gdzie mamy miejsca do zamieszkania na dłużej, a dla niektórych osób także zatrudnienie.
Nasza oferta jest więc coraz bardziej kompletna. Chcemy, by ludzie mogli się na nas zdać ze swoimi wszystkimi problemami. 80 proc. osób, które do nas trafiają, to matki z dziećmi, babcie z wnukami albo starsi mężczyźni, którzy nie mogą walczyć. Wśród uchodźców są matki z bardzo małymi dziećmi, którym potrzebne będzie pełne utrzymanie oraz troskliwa opieka przez wiele miesięcy. W większości przyjechali do nas pociągami, a uciekając przed wojną, zabrali do plecaka tylko kilka najbardziej potrzebnych rzeczy. W ośrodku na ul. Śniadeckich, gdzie mamy 200 miejsc, 500 par klapek i kapci rozeszło się w dwie godziny.
Pańskie przedsięwzięcie jest częścią wielkiej akcji pomocy polskiego biznesu dla Ukrainy, wspólnie z Pracodawcami RP, Corporate Connections, które zmobilizowały tysiące firm. Pan podkreśla jednak, jak ważna jest tu pomoc organizowana wspólnie z samorządami…
Tak, najciekawszy jest model tej pomocy – wiemy, że przedsiębiorcy mają puste biura czy inne tego typu obiekty, ale nie ma tam potrzebnej infrastruktury, w tym pryszniców, by można było zakwaterować ludzi. Nawet mając pieniądze, nie da się w tak krótkim czasie przebudować biur. Rozwiązaniem jest współpraca z samorządami. Prawie każde miasto w Polsce ma obiekty, które są czasowo nieużytkowane – idealnym przykładem jest były Szpital Uniwersytecki w Krakowie, ogromny kompleks szpitalny, który teraz stoi pusty, bo w ubiegłym roku miasto wyprowadziło szpital do nowej lokalizacji na obrzeżach miasta. Dzięki temu miejski ośrodek pomocy społecznej mógł przejąć te obiekty na Kopernika. Jednak ani MOPS, ani miasto Kraków nie byliby w stanie przygotować i uruchomić tam w kilka dni centrum pomocy. Przecież, by pozyskać setki łóżek, materacy, śpiworów etc., musieliby ogłosić przetargi.
Wtedy tego centrum nie udałoby się otworzyć nawet do lata...
Pewnie tak, i to pomimo tego, że i gmina Kraków, i krakowski MOPS są pełni energii i dobrej woli. Nie mają jednak możliwości manewru, bo jeszcze więcej problemów byłoby, gdyby chcieli to zrobić bez procedur przetargowych. I tu jest miejsce dla stowarzyszenia Siemachy, Corporate Connections i kogoś takiego jak ja. Siemacha, z którą współpracuję od blisko 30 lat, i która prowadzi fundację Demos, legitymizuje mnie, czyli przedsiębiorcę.