Reprezentujący strajkujących pracowników związek zawodowy i Kellogg Co. osiągnęli wstępne porozumienie dotyczące nowego pięcioletniego układu zbiorowego, co może utorować pracownikom drogę do powrotu do pracy zaraz po Bożym Narodzeniu. Zanim to jednak nastąpi pracownicy muszą jeszcze zaakceptować porozumienie w głosowaniu, co wcale nie jest pewne, gdyż wciąż są punkty, które nie muszą się spodobać strajkującym.
1400 pracowników fabryk płatków śniadaniowych korporacji Kellogg strajkowało od 5 października. Na początku grudnia odrzucili już poprzednie wstępne porozumienie. Korporacja zapowiedziała wówczas, że na stałe zastąpi strajkujących pracowników innymi, co spotkało się z krytyką… prezydenta USA Joe Bidena. Obecne porozumienie stanowi postęp w stosunku do poprzedniego – związek zawodowy poinformował, że Kellogg poprawił swoje propozycje podwyżek i usunął termin „legacy worker” (w wolnym tłumaczeniu – „pracownik spadkowy”).
Czytaj więcej
Pandemia zmienia strukturę wydatków tych Amerykanów, którzy wciąż mają pracę. A producenci gotowych dań liczą zyski.
- Fakt, że oni zasugerowali kolejną umowę, podkreśla fakt, że w tym momencie pracownicy naprawdę mają przewagę – uważa, cytowana przez Reuters, profesorka historii pracy z Cornell University Illeen DeVault.
W zawartym porozumieniu wątpliwości strajkujących wciąż budzą takie kwestie, jak limit ubezpieczenia emerytalnego czy limit liczby pracowników niższego szczebla. Związkowcy zwracają uwagę, że podwyższenie limitu ubezpieczenia zdrowotnego dla emerytów mogłoby pomóc przyszłym emerytowanym pracownikom Kellogga w unikaniu zadłużenia medycznego w trakcie emerytury. Zaproponowany przez Kellogga system pracowniczy również jest kontestowany przez strajkujących, którzy obawiają się, że stopniowo doprowadzi on do ograniczenia siły związku.