Mały atom da Orlenowi zarobić czy raczej zaoszczędzić, jeśli spojrzeć na wysokie ceny energii?
To inwestycja o strategicznym znaczeniu dla całego polskiego sektora energetycznego. Dzięki wdrożeniu technologii mikro- i małych modułowych reaktorów jądrowych gospodarka stanie się niskoemisyjna, stabilna i innowacyjna. Dla Grupy Orlen to z kolei ważny krok do osiągnięcia celu neutralności emisyjnej do 2050 r. Rolą małych reaktorów jądrowych będzie nie tylko dostarczanie energii i ciepła, ale także znaczna redukcja śladu węglowego. Pojedynczy reaktor o mocy 300 MWe może zapobiec emisji 0,3–2 mln ton dwutlenku węgla rocznie, w zależności od rodzaju zastępowanego paliwa, np. węgla kamiennego lub brunatnego. Zmniejszenie kosztów związanych z emisją CO2 to korzyść, którą będziemy oferować także naszym klientom po komercjalizacji tego projektu.
Nowe technologie oznaczają też nowe miejsca pracy w innowacyjnym i atrakcyjnym sektorze. Szacujemy, że połowa wydatków związanych z budową małych reaktorów modułowych może zostać w Polsce. To dla nas bardzo ważne, bo przyczyni się do systematycznego wzmacniania rodzimej gospodarki. To również gwarancja krajowego bezpieczeństwa energetycznego, czyli pokrycia pełnego zapotrzebowania na energię.
Informował pan, że poza podpisaną umową z Synthosem i GE Hitachi zawarto także list intencyjny w sprawie ustalania warunków pierwszych dostaw reaktorów do Polski. Rozmowy mogą potrwać rok lub półtora roku. Kiedy więc możemy spodziewać się umowy i od czego to zależy?
Synthos Green Energy i GE Hitachi podpisały list intencyjny na dostawy pierwszych reaktorów do Polski. Wchodząc do spółki z SGE, PKN Orlen przystąpi do tych rozmów. Takie listy standardowo określają intencje współpracy i pozwalają na prowadzenie dalszych rozmów. Oczywiście będziemy dążyć do tego, aby pierwsze reaktory do Polski trafiły jak najszybciej, ale to będzie uzależnione od wielu czynników.