Z optymistycznym przesłaniem wystąpiła w piątek wieczorem w Pradze nowa minister środowiska Anna Moskwa. – Po siedemnastu rundach negocjacji w sprawie Turowa zostały do uzgodnienia dwa nieduże punkty. Wydaje się więc, że jedno spotkanie powinno wystarczyć – oświadczyła.
Polsce zależy na czasie z dwóch powodów. Po pierwsze, to ostatnia szansa na porozumienie z odchodzącym rządem Andreja Babiša. Z wyborów parlamentarnych w październiku zwycięsko wyszła centroprawicowa koalicja SPOLU oraz liberalna Partia Piratów. Razem mogą utworzyć koalicję, która będzie chciała od nowa rozpocząć uzgodnienia z Polską. W szczególności to ostatnie ugrupowanie jest mocno sceptyczne wobec PiS i stawia na zbliżenie z Niemcami oraz Francją. To może dodatkowo utrudnić rokowania. Nowy rząd może zostać zaprzysiężony tak szybko, jak szybko do swoich obowiązków powróci prezydent. Miloš Zeman pozostaje na oddziale intensywnej terapii.
25 mln euro kary
Po wtóre, już 9 listopada odbędzie się pierwsza rozprawa w sprawie Turowa w Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) w Luksemburgu. Czesi złożyli pozew dotyczący polskiej kopalni w lutym. Zawnioskowali również o zastosowanie środka tymczasowego, czyli zawieszenie działalności zakładu. Polska się jednak do tego nie zastosowała. Luksemburscy sędziowie w odpowiedzi na to nałożyli na nasz kraj karę dzienną 500 tys. euro. Licznik już dobija do 25 mln euro.
Czytaj więcej
Piotr Duda, przewodniczący Solidarności powiedział w Programie 1 Polskiego Radia, że skoro pani sędzia mogła zamknąć zakład, który daje tysięcy miejsc pracy i pozbawienia energii elektrycznej milionów Polaków, to on sam ma podobną możliwość i zamyka „trybunał niesprawiedliwości”.
To bardzo duża kwota, biorąc pod uwagę, że cały fundusz, jaki ma przekazać Warszawa na zabezpieczenie czeskich rejonów przygranicznych przed obniżaniem poziomu wody oraz zanieczyszczeniem powietrza, wynosi 50 mln euro. Czesi obiecali, że po zawarciu wstępnej umowy w ciągu trzech dni wycofają z TSUE wniosek o ukaranie Polski.