Nowe reguły obowiązują już m. in. w takich spółkach jak Nestle, czy Syngenta, gdzie wzrosły wpływy zagranicznych akcjonariuszy aktywnie forsujących swoje interesy i starających się zmusić zarządy do określonej polityki, zwykle o krótkim horyzoncie..
- Daliśmy większą władzę ludziom spoza kraju. Teraz mają o wiele więcej narzędzi pozwalających im na ingerowanie w zarządzanie firmą, co stwarza ryzyko paraliżu – powiedział niedawno Michel Dermare, szef rady nadzorczej Syngenty.
Zagraniczni aktywiści mogą teraz wymusić zmiany w jednych z największych w Europie spółkach jak farmaceutyczny Novartis, czy wielki bank UBS. Mimo, że dyrektorzy czołowych szwajcarskich firm giełdowych średnio zarabiają o 100 tys. dolarów rocznie więcej niż nadzorcy w Stanach Zjednoczonych Szwajcarię raczej ominęła fala buntu akcjonariuszy. W USA z kolei aktywiści zaatakowali setki spółek z takimi gigantami na czele jak Apple czy PepsiCo.
- Wielu ludzi po prostu okupuje fotele i dostaje pieniądze za nic – wskazuje Bernhard Signorell, szef funduszu 3V Asset Management. W jego przekonaniu te czasy naprawdę dobiegają końca.
Członkowie rad nadzorczych firm objętych szwajcarskim indeksem SMI średnio zarabiają 381 tys. dolarów, czyli ponad dwa razy więcej niż w przypadku spółek z Euro Stoxx 50 Index. Nadzorcy firm notowanych w Standard&Poor's500 muszą zadowolić się 244 tys. dolarów rocznie.