Czytaj także: Koronawirus bije w banki. Potężne straty sektora
Kwietniowe spadki sprzedaży rok do roku okazały się głębsze, niż wskazywały na to odczyty popytu podawane wcześniej przez BIK. – Zapytania kierowane do nas przez banki informują o zainteresowaniu klienta kredytem. Udzielone kredyty to natomiast zaakceptowane przez banki wnioski. Te dwie informacje zawsze się od siebie różnią. Różnica jest tym większa, im ostrzejsze wymagania co do kredytobiorców mają banki. Wynika to z polityki kredytowej banku, która jest dostosowana do panującego cyklu kredytowego, a on jest skorelowany z fazą cyklu koniunkturalnego. Obecnie, z uwagi na ogromną niepewność co do skutków ekonomicznych lockdownu oraz tego, jak gospodarka będzie wracała do normalności, banki mają konserwatywną politykę kredytową – mówi prof. Waldemar Rogowski, główny analityk BIK. Charakteryzują ją wyższe wymagania dotyczące kredytobiorców (wyższy scoring, niższy wskaźnik kosztu obsługi długu do dochodów) oraz samej transakcji kredytowej (niższa wartość kredytu do wartości nieruchomości, wyższy wkład własny). Powoduje to zmniejszenie dostępności kredytu.
Do spadku liczby zapytań prawdopodobnie przyczyniła się też w pewnym stopniu decyzja samych klientów, którzy wolą wstrzymywać się od zaciągania nowych zobowiązań z powodu niepewności o swoją sytuację finansową. Czy to był najgorszy miesiąc pod względem sprzedaży, czy odmrażanie gospodarki w maju spowoduje, że powinno następować odbicie i spadki wobec ubiegłego roku będą mniejsze? – Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Nie znamy bowiem długoterminowego wpływu lockdownu na sytuację ekonomiczną gospodarstw domowych. Ponadto odmrażanie w przeciwieństwie do blokady gospodarki ma charakter powolny, fazowy, a co najważniejsze – niesymetryczny. Konsekwencją tego będzie to, że różne branże wrócą do normalności w różnym tempie. Banki będą więc ostrożne w udzielaniu kredytów, myślę, że będzie tak do końca roku – dodaje prof. Rogowski.
Hipoteki jeszcze w dół?
Jeden z głównych, a pod względem wartości najważniejszy z produktów dla klientów indywidualnych to kredyty mieszkaniowe. W kwietniu liczba nowo udzielonych hipotek spadała wolniej niż wartość z powodu wyższej średniej kwoty kredytu. – Nie wynika to ze wzrostu cen nieruchomości, lecz raczej ze wzrostu wielkości kupowanych nieruchomości. Wyższe wymagania wkładu własnego mogą stanowić ograniczenie dla osób młodych, kupujących pierwsze mieszkanie. Osoby już posiadające nieruchomość, którą mogą sprzedać, i mające oszczędności nie będą miały problemu ze sprostaniem wyższym wymaganiom. Kupują więc większe nieruchomości – mówi Rogowski. Spodziewa się, że w maju można oczekiwać jeszcze wyższych spadków sprzedaży hipotek (rozpatrywanie wniosków trwa ok. dwóch miesięcy).
Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments, ocenia, że spadek liczby i wartości udzielonych hipotek był w kwietniu w sumie niewielki. – W obliczu panującej sytuacji to zaskakująco dobry wynik. Sugeruje, że epidemia nie była zbyt często powodem niedojścia umowy kredytowej do skutku ze względu na negatywną decyzję banku lub rezygnację przez klienta – dodaje.
Spodziewa się, że jeszcze w maju i czerwcu mogą napłynąć gorsze dane dotyczące sprzedaży niż te z kwietnia. – W tych miesiącach udzielane będą w dużej mierze kredyty, o które wnioski składano w kwietniu, a był to przecież miesiąc lockdownu. Już dziś wiemy, że popyt na kredyt spadł w kwietniu o ponad jedną czwartą. To musi odbić się na liczbie wypłacanych kredytów. Szczególnie, że banki wprowadziły dodatkowe kryteria i odrzucają więcej wniosków niż na początku roku – zaznacza Turek. W kolejnych miesiącach spodziewa się poprawy sytuacji. – Wraz z tym, jak znoszone są kolejne ograniczenia nałożone przez rząd na gospodarkę, banki powinny dostosowywać kryteria udzielania kredytów, czyli po prostu ułatwiać do nich dostęp. Szczególnie, że mają sporą nadpłynność i zależy im na zaangażowaniu kapitału w akcję kredytową. Mieszkaniowe produkty hipoteczne są dla nich mniej ryzykowne, komitety kredytowe powinny więc patrzeć na nie przychylniejszym okiem niż na bardziej ryzykowne kredyty – dodaje analityk HRE Investments.